Kultura

Fiński interes

Gry, zabawki, ciuchy. Angry Birds podbijają świat

W parku rozrywki w chińskim Changsha można wystrzelić ptaka z prawdziwej procy. W parku rozrywki w chińskim Changsha można wystrzelić ptaka z prawdziwej procy. Imago Stock / Forum
Postacie stworzone przez małą firmę z Finlandii trafiły już na Międzynarodową Stację Kosmiczną i bolidy Formuły 1, a gra „Angry Birds” w ciągu trzech lat wciągnęła ponad miliard ludzi. Facebook potrzebował na zdobycie takiego zasięgu siedmiu lat.
Heikki Kovalainen w nowym kasku.Mark Thompson/Getty Images Heikki Kovalainen w nowym kasku.
W kwietniu otwarto w Tampere pierwszy Angry Birds Land w Finlandii. Czy stanie się kiedyś konkurencją dla Disneylandu?Merja Ojala/EPA/PAP W kwietniu otwarto w Tampere pierwszy Angry Birds Land w Finlandii. Czy stanie się kiedyś konkurencją dla Disneylandu?

Zgodnie z nazwą gry, ptaki są wkurzone. Ponoć dlatego, że świnie ukradły im złote jaja. Ale każdy, kto poświęcił grze „Angry Birds” więcej niż kilka minut, doskonale wie, że nie tyle o odzyskanie drogocennego nabiału tu chodzi, co o wstydliwą przyjemność z brutalnego rozprawiania się ze świniami, ukrytymi za przeszkodami z drewna, betonu lub szkła. Manto zielonym prosiakom, rechoczącym złośliwie spod wąsa lub kapelusza, można spuścić za pomocą ptaków nielotów wystrzeliwanych z olbrzymiej procy. Zielony wraca jak bumerang, czarny po zderzeniu z przeszkodą eksploduje, a żółty przyspiesza w powietrzu. Nawet ten, dla kogo jest to pierwsza gra w życiu, w minutę pojmie zasady, a potem nie uwolni się od niej przez długie godziny. Ktoś policzył, że wściekłe ptaszyska pożarły już całej ludzkości ponad 300 tys. lat. I wszystko wskazuje na to, że wciąż są głodne.

Ptak z Helsinek, napęd z Kalifornii

Już o samych narodzinach „Angry Birds” można by nakręcić film godny Hollywoodu, bo to ucieleśnienie amerykańskiego mitu. Mimo że akcja dzieje się w Skandynawii. Jest rok 2003. Trzej studenci z Helsinek – Niklas Hed, Jarno Väkeväinen i Kim Dikert – wygrywają konkurs na imprezie sponsorowanej przez Nokię i HP, wymyślając grę „Król kapuścianej wojny”. Na fali entuzjazmu postanawiają wspólnie założyć firmę. Ale mijają cztery lata i Rovio (dzisiaj Rovio Entertainment) ledwie wiąże koniec z końcem. Owszem, zdołali już wymyślić z pół setki gier, ale pożerają ich koszty przygotowania i wprowadzenia nowego tytułu na rynek, bo niemal każdy telefon, każde urządzenie mobilne wymagają innej wersji. I wtedy z nieba, a dokładnie z Ameryki, spada młodym Finom iPhone, nowy ulubiony gadżet całego świata. W Rovio opracowują więc biznesplan, który da się streścić w jednym zaklęciu: Teraz albo nigdy! I stawiają na grę, która ma zachwycić użytkowników iPhone’ów.

Długo nie mieli wystarczająco dobrego pomysłu, aż wreszcie niejaki Jaakko Iisalo podczas samotnego wieczoru w domu narysował kilka ptaków – kolorowych i zabawnie pulchnych, ale ze zmarszczoną brwią i minami gotowych na wszystko szaleńców. Pokazał je kolegom z pracy i choć Finowie nie bardzo wiedzieli jeszcze, co owe ptaki miałyby robić, przeczuwali, że kierunek jest dobry. Po drugiej stronie barykady pojawiła się wieprzowina – ponoć wyłącznie dlatego, że dużo się wtedy mówiło o tzw. świńskiej grypie. Ale twórcy gry pozwalają sobie i na drobne złośliwostki, na niektórych poziomach każąc prosiakom występować pod szwedzką flagą. Chociaż, trzeba to przyznać, tu i ówdzie również fińskie barwy się przewijają.

Teraz akcja przenosi się z pochmurnej Finlandii do słonecznej Kalifornii, gdzie mieszka i pracuje niejaki Erin Catto. Ma doktorat z mechaniki, jest fanem gier wideo i Izaaka Newtona. Jego ambicją i cenioną w branży umiejętnością jest wprowadzanie obowiązujących w realnym świecie praw fizyki do rzeczywistości wirtualnych – dołożył swoje trzy grosze m.in. do tak popularnych tytułów jak „Tomb Rider” czy „World of Warcraft”. A w 2006 r. opracował i opublikował w sieci, na licencji otwartej – a więc zrzekając się praw autorskich i wynagrodzenia – program o nazwie Box 2D, który prawa fizyki przenosi na ekrany naszych komputerów i smartfonów. Wystarczy podać kilka najważniejszych parametrów, jak gęstość atmosfery, wektor siły grawitacji czy masa obiektu, a program Catto policzy, jak będzie się ów obiekt zachowywał w ustalonych warunkach – czyli koniec z zawracaniem w powietrzu czy zwalnianiem podczas swobodnego spadania. Wiele firm korzysta z Box 2D – Rovio również. To na tym fundamencie budują królestwo wściekłych ptaków. I rozbijają bank. Catto nie zostaje milionerem tylko dlatego, że nie domagał się ani opłat, ani nawet podziękowań za korzystanie ze swojego wynalazku – musi się zadowolić wzmianką w napisach końcowych i czerwoną bluzą z ptaszydłem. Której ponoć nie nosi tylko dlatego, że woli kolor niebieski. Ale nie żałuje, a z „Angry Birds” jest bardzo dumny – i słusznie, bo to on tchnął życie w narysowane przez Iisalo zwierzaki.

Więksi od Myszki Miki

Nasz film mogłyby zamykać ujęcia z triumfalnego pochodu ptaków przez świat. Aplikacja najpierw spodobała się Finom, potem docenili ją sąsiedzi ze Szwecji i Danii, polubili użytkownicy w Europie Środkowej, a gdy w lutym 2010 r. „Angry Birds” trafiły na stronę główną brytyjskiej wersji App Store, na punkcie gry oszalał cały glob. Dość powiedzieć, że oryginał potrzebował aż 166 dni, by znaleźć 10 mln użytkowników, kolejna część – „Angry Birds Seasons” – osiągnęła ten wynik już w 79 dni, „Angry Birds Rio” potrzebowało tylko ośmiu dni, by pochwalić się 10 mln pobrań, a najnowsza odsłona serii, czyli „Angry Birds Space” – zaledwie trzech.

W maju bieżącego roku Rovio pochwaliło się zarejestrowaniem miliardowego uczestnika gry, więc nikogo nie powinien dziwić fakt, że każdego dnia polowaniem na wirtualne świnie zajmuje się niemal 30 mln ludzi. W międzyczasie „Angry Birds” rozprzestrzeniły się z iPhone’ów na inne smartfony, potem na komputery i Facebook, a na koniec września wyznaczono premierę „Angry Birds Trilogy”, czyli kompilacji pierwszych trzech odsłon gry, na platformy PlayStation, Xbox i Nintendo – w wersji HD, z dodatkowymi poziomami i wykorzystaniem czynnika ruchu. Choć cena zabawy na konsoli będzie znacznie wyższa niż w przypadku oryginału na telefon czy wersji na komputer domowy, przypuszczać należy, że ptakomania znów nabierze rozpędu.

Właściwie to nigdy nie wyhamowała – nałogowo grają w nią dzieciaki, ale i wielcy tego świata, od Davida Camerona, premiera Wielkiej Brytanii, przez pisarza Salmana Rushdiego czy Jona Hamma, przystojną twarz amerykańskiego serialu „Mad Men”, po Kevina Duranta, gwiazdora NBA. Zresztą, na naburmuszone ptaszyska musieli natknąć się i ci, którzy nigdy nie napięli wirtualnej procy. Pomysłem Rovio na biznes nie jest bowiem bezlitosne golenie z pieniędzy graczy – podstawowa wersja zabawy kosztuje grosze – lecz zbudowanie marki, która będzie, według buńczucznych zapowiedzi przedstawiciela firmy, „większa niż Myszka Miki”, i sprzedawanie licencji wszystkim, którzy chcą uszczknąć kawałek tortu.

Jest więc gra planszowa, są zabawki i książki (jako pierwsza powstała książka kucharska, w której świnie polecają potrawy z jaj, a ostatni, jak na razie, jest przewodnik po kosmosie wydany we współpracy z „National Geographic”), pluszaki i poduszki, ubrania i gadżety. Kierowca Formuły 1 Heikki Kovalainen jeździ w tym roku w kasku przypominającym czerwonego ptaka, a Kimi Räikkönen ściga się w ptasim bolidzie. Muzycy amerykańskiego zespołu punkrockowego Green Day z okazji premiery swojej najnowszej płyty zamienili się w zielone świnie i zbierają łomot w facebookowej wersji gry.

Dalej – wiosną bieżącego roku Rovio z dumą ogłosiło otwarcie w Helsinkach pierwszego tematycznego parku rozrywki z ptakami i świniami w roli głównej, po czym okazało się, że… pierwsi byli Chińczycy, tylko zapomnieli zapytać o zgodę. Finowie, zamiast się awanturować, postanowili otworzyć w Państwie Środka oddział firmy, by na miejscu pilnować swoich interesów w kraju, który ponoć zwariował na punkcie gry.

Powstał już animowany serial telewizyjny osadzony w świecie „Angry Birds” i trwają prace nad filmem pełnometrażowym. A właściwie od razu nad dwoma; przygotowywany jest również sequel, w którym historia cała ma być opowiedziana z perspektywy świń, podobnie jak w zapowiadanej na koniec tego miesiąca grze zatytułowanej „Bad Piggies” (Złe świnki). Niewiele o niej wiadomo, ale Finowie odgrażają się, że ten nieoczekiwany ciąg dalszy przebije oryginał. I wreszcie – gra została sparodiowana w serialu „Simpsonowie”, a to od lat oficjalne potwierdzenie dołączenia do popkulturowego panteonu.

Czyżbyśmy mieli do czynienia z nową fińską potęgą na rynku nowych technologii – ściślej: nowej rozrywki? Zawsze to jakieś pocieszenie po nieszczególnie optymistycznych doniesieniach z obozu Nokii. Zresztą, kto wie, czy sukces Rovio nie przyda się starszym kolegom, którzy wpadli ostatnio w tarapaty. Dostępne są już bowiem takie wersje gry, które działają wyłącznie na aparatach wyprodukowanych w Finlandii…

Świnie w kosmosie

Nie wszystkich cieszy sukces „Angry Birds”. Dr Michael Chorost na swoim blogu prowadzonym w ramach serwisu internetowego „Psychology Today” już w styczniu 2011 r. przestrzegał przed narkotycznymi właściwościami ptaków i chwalił się, że sam, po ciężkich bojach wewnętrznych, zerwał z nałogiem. „Ta gra jest prosta, realistyczna, dająca satysfakcję i zabawna. Ale przy tym strasznie manipuluje układem dopaminergicznym naszego mózgu – twierdzi Chorost. – Dopamina uwalnia się, kiedy dzieje się coś, po czym następuje nagroda. (…) Ale mózg nie wie, jak wysoka ona będzie. Czy ptak zostanie tylko muśnięty, czy czeka nas cudowne trafienie za komplet punktów? Ta niepewność wywołuje napięcie i mózg błaga o ulgę. Zrobimy wszystko, co tylko trzeba, by mu tę ulgę przynieść”.

Pojawiły się także zarzuty, że gra kopiuje pomysły innych. I rzeczywiście, zdaje się, że Rovio koła nie wymyśliło – podobieństwo do starszej o co najmniej pół roku gry „Crush the Castle” jest uderzające. Ale maszyna oblężnicza jest znacznie trudniejsza w obsłudze niż proca, no i tam giną ludzie, leje się krew, brrr…

Z kolei fakt, że najbardziej popularną grą wszech czasów stała się banalna zręcznościówka, irytuje wielu miłośników zaawansowanych strategii czy gier RPG. Twierdzą, że zahamowała rozwój gier na urządzenia mobilne, bo wszyscy próbują teraz kopiować prosty jak cep pomysł Finów, zamiast budować innowacyjne, zaawansowane platformy. Z drugiej strony, wszyscy, którzy mają do zabicia kilkanaście minut w autobusie lub wagonie metra albo szukają chwilowej ucieczki od pracy, odetchnęli z ulgą, że ktoś znowu zaproponował coś równie prostego jak kultowe dziś „Tetris” (spadające kolorowe klocki, które trzeba dopasować do podłoża) czy „Pac-Man” (żółta kropka zjada kolorowe duszki), zamiast gier, nad którymi trzeba spędzić tygodnie, żeby przetrwać epickie intro, a co dopiero zrozumieć ich mechanikę.

W Rovio Entertainment udają, że nie słyszą głosów krytyki, albo tam gdzie trafiły ostatnio wściekłe ptaki, one faktycznie nie dochodzą. W marcu br. premiera gry „Angry Birds Space” została ogłoszona z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej przez amerykańskiego astronautę Dona Pettita. Fani gry ucieszyli się, że dostali dziesiątki nowych poziomów do przejścia, fizycy prześcigają się w publikowaniu wnikliwych analiz trajektorii lotów ptaków w nowych warunkach, a NASA chwali Rovio za propagowanie wiedzy o kosmosie. Co nie jest wyłącznie kurtuazją – z okazji niedawnego lądowania sondy Curiosity na Marsie powstało 20 nowych plansz, faktycznie przybliżających laikom misję NASA.

I tylko świnie mają prawo się czuć niepocieszone.

Polityka 38.2012 (2875) z dnia 19.09.2012; Ludzie i Style; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Fiński interes"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Kasowy horror, czyli kulisy kontroli u filmowców. „Polityka” ujawnia skalę nadużyć

Wyniki kontroli w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich, do których dotarliśmy, oraz kulisy ostatnich wydarzeń w PISF układają się w dramat o filmowym rozmachu.

Violetta Krasnowska
12.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną