Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Pożegnanie z chłopięcością

Wywiad z liderem T. Love o smudze cienia i nowych inspiracjach

„Przekonałem się, że dawny amerykański blues to była niezwykła chuligańska muzyka, przy której moi punkrockowi idole wyglądali jak chłopcy z dobrych domów”. „Przekonałem się, że dawny amerykański blues to była niezwykła chuligańska muzyka, przy której moi punkrockowi idole wyglądali jak chłopcy z dobrych domów”. Michał Szlaga/REPORTER / East News
Rozmowa z Muńkiem Staszczykiem, wokalistą i liderem zespołu T.Love, o powrocie do bluesa i country, wątpliwościach i outsiderskiej nieufności wobec świata Facebooka i polityki.
„Ja nie grałem ani dla prawicy, ani dla lewicy. Pod tym względem mam czyste sumienie. Różni ludzie mieli do mnie pretensje, że wziąłem order od prezydenta, ale ja nie mam z tym żadnego problemu”.Marcin Kaliński/PAP „Ja nie grałem ani dla prawicy, ani dla lewicy. Pod tym względem mam czyste sumienie. Różni ludzie mieli do mnie pretensje, że wziąłem order od prezydenta, ale ja nie mam z tym żadnego problemu”.

Mirosław Pęczak: – Czy piosenki z najnowszego albumu T.Love to zabawa starymi konwencjami muzycznymi, czy świadectwo żalu za utraconą młodością?
Muniek Staszczyk: – Ten album powstawał cztery lata i od początku przyświecała mi myśl, żeby sięgnąć do tych dawnych, a jednocześnie najważniejszych dla mnie inspiracji. Poza tym czułem się, co ponoć typowe dla faceta po czterdziestce, zmęczony życiem. Miałem trochę dość pajacowania na scenie i te stare rzeczy Dylana, Johnny’ego Casha były dla mnie rodzajem panaceum. Wróciłem też do bluesa. Już w czasach punkowych bliscy mi byli Muddy Waters, John Lee Hooker, potem od bluesa się zdystansowałem, bo zniesmaczyła mnie jego polska replika. Może poza Nalepą i kilkoma piosenkami Riedla, reszta wydawała mi się obciachem. No i te parę lat temu trafiłem na serię filmów o bluesie Martina Scorsese. Przekonałem się, że dawny amerykański blues to była niezwykła chuligańska muzyka, przy której moi punkrockowi idole wyglądali jak chłopcy z dobrych domów.

A wracając do pytania – to nie jest żal za młodością, ale świadome otwieranie drzwi do dojrzałości, czy jak kto woli, starości. Dlatego w tekstach jest tak dużo o przemijaniu, śmierci. I w ten sposób żegnam się z chłopięcością.

W czym pomagają starzy mistrzowie…
Wszystko się tu zbiegło. Był revival Johnny’ego Casha, którego muzykę lepiej poznawałem przez ostatnie 10 lat, bo wcześniej ignorowałem. Dylan był u mnie zawsze na piedestale. Doszedł do tego blues. Nie chodziło o granie coverów, ale o próbę odnalezienia się w stylu. Ale przede wszystkim zaczęliśmy się zastanawiać, co T.Love, kapela, która gra już 30 lat, może dać jej młodym fanom, tym wszystkim dzieciakom, które słuchają naszych płyt i chodzą na koncerty.

Polityka 40.2012 (2877) z dnia 03.10.2012; Kultura; s. 76
Oryginalny tytuł tekstu: "Pożegnanie z chłopięcością"
Reklama