Kultura

Tuba rewolucji

YouTube: nowa telewizja globalna

Przez dwa tygodnie pierwszy film Majewskiego obejrzało na YouTube 140 tys. widzów. Przez dwa tygodnie pierwszy film Majewskiego obejrzało na YouTube 140 tys. widzów. materiały prasowe
Już dziś YouTube dużo mówi o tym, co interesuje publiczność. Jutro ma być globalną telewizją, ale zupełnie nowego typu. Szymon Majewski już to wie.
Piotr Ogiński (paei100), szef stacji w Liverpoolu, na swoim kanale uczy gotować 62 tys. stałych widzów.materiały prasowe Piotr Ogiński (paei100), szef stacji w Liverpoolu, na swoim kanale uczy gotować 62 tys. stałych widzów.

Z punktu widzenia tradycyjnej telewizji wygląda na to, że w połowie grudnia Szymon Majewski zszedł do podziemia. A właściwie do szopy. Ustawił kamerę w słabo oświetlonej rupieciarni i próbuje swój program satyryczny odbudować – w nowej wersji – w Internecie. Z punktu widzenia serwisu YouTube, gdzie emitowany jest jego „Szymon Majewski SuperSam”, wygląda to jednak nieco inaczej: dzieje się po prostu to, co wydarzyć się musi, czyli gwiazdy przychodzą do jedynego miejsca, które jest im w stanie zagwarantować przyszłość.

Sytuacja jest też symboliczna. Znany i doświadczony telewizyjny satyryk rozpoczyna pracę w nowym medium tylko po to, żeby na początek zebrać mnóstwo negatywnych komentarzy i usłyszeć, że to, co robi, jest „za bardzo telewizyjne”. „Panie Szymonie. Czy mamy pisać komentarze na »Ty« czy »Proszę Pana«?” – pyta na początek jeden z jego nowych widzów. Bo przez ostatnie lata, gdy telewizja przeżywała jeszcze względną koniunkturę, tutaj kształtował się zupełnie inny styl, inna publiczność i inne grono gwiazd.

Szymon jako Partner

„Sam sobie odśnieżam drogi” – pisze Majewski. Szukając pomysłu na miejsce, gdzie mógłby w zupełnie niezależny sposób tworzyć nowy program, postanowił skorzystać z systemu otwartego praktycznie dla wszystkich, Programu Partnerskiego YouTube. – Poprosił nas o informacje na temat zasad współpracy z YouTube w ramach rozpoznania, jakie robił na rynku – komentuje Piotr Zalewski z Biura Prasowego Google (Google jest właścicielem YouTube).

A zasady są proste: autor nagrywa, choćby i w pojedynkę, swój program, YouTube go emituje i promuje, zarabiają wspólnie. – Każdy, kto bierze udział w Programie Partnerskim YouTube, otrzymuje większą część zysków z reklam wyświetlanych przy jego materiałach wideo – wyjaśnia reguły Zalewski. – To Partner decyduje o tym, jakiego typu reklamy są pokazywane: czy są to spoty reklamowe emitowane przed właściwym filmem, czy może tylko reklamy pojawiające się na dole. Może też zdecydować, żeby przy pewnych filmach reklamy w ogóle nie były pokazywane.

I tak 13 grudnia pojawił się pierwszy odcinek „SuperSam”. Przez dwa tygodnie obejrzało go prawie 140 tys. osób. Mało? Owszem, w porównaniu z ponaddwumilionową publicznością jego programów w TVN. Dużo? Tak, zważywszy, że to debiut, a pierwsze wydanie wciąż dość mocno przypomina telewizyjny „Szymon Majewski Show”. Ucharakteryzowany na lekarza satyryk analizuje tu wszystkie ciąże Dody, a potem wyśmiewa hipsterów, psychofanów gwiazd i Perfekcyjną Panią Domu.

– Doceniam, że zespół odpowiedzialny za ten program wyczuł, że w Internecie „kontrolowana chała” zwykle działa lepiej niż wysoka jakość produkcji – komentuje odcinek Krzysztof Gonciarz, autor książki „WebShows. Sekrety wideo w Internecie”. – Kierunek jest słuszny, choć Szymon Majewski nie wypada w nim autentycznie.

Zdaniem Gonciarza, główny problem stanowi nie forma, tylko treść programu, to, z czego Majewski się śmieje. – Najwyższy czas więc skończyć z żartowaniem z polityków i celebrytów, bo to już nie ten świat – dodaje. Ekipie „SuperSam” doradzałby zajęcie się tematami bliższymi odbiorcom. – Majewski może zbudować w Internecie sukces, ale potrzebuje do tego bezpośredniego kontaktu z widzami.

Jest z kim się kontaktować i o kogo walczyć. – YouTube umożliwia dotarcie do ponad 13 mln Polaków, prawie 70 proc. polskich internautów – informuje Zalewski. – To gigantyczna widownia. Co bardzo istotne, idą za tym budżety reklamowe, reklamodawcy zaczęli traktować YouTube jak ogromną różnorodną stację tematyczną, za której pośrednictwem są w stanie dotrzeć do właściwie każdej grupy odbiorców.

Od kilku lat ta konkurencyjna walka już się zresztą rozgrywa. Na świecie działa kilkadziesiąt tysięcy podobnych kanałów partnerskich, w samej Polsce – ponad 200. Przychody na stronach partnerskich już czwarty rok z rzędu zwiększają się ponad dwukrotnie. Na świecie wiele kanałów zarabia dla swoich twórców rocznie kwoty sześciocyfrowe – w dolarach. – W Polsce jest kilkunastu partnerów, dla których YouTube jest jedynym źródłem przychodu, i kilku takich, którzy zarabiają kwoty znacznie przekraczające średnią krajową – odnotowuje Piotr Zalewski. Rok był przełomowy – gwałtownie rosła zarówno liczba Partnerów, jak i reklamodawców.

Ale to tylko początek, jeśli wziąć pod uwagę fakt, jaki jest cel YouTube: przejąć setki miliardów dolarów, które jest wart w skali światowej przemysł telewizyjny.

Telespecjalizacja

Serwis YouTube, założony jako platforma pozwalająca na pokazanie światu swoich amatorskich filmów, ma dopiero siedmioletnią historię. Początkowo traktowany był jako piracka tuba, która masowo rozsiewała urywki programów telewizyjnych, klipy i fragmenty kręconych komórką koncertów. Dużo się zmieniło, gdy – na wczesnym etapie rozwoju – kupiła go za 1,65 mld dol. firma Google. Uporządkowała sytuację prawną, dając dużym wydawcom – filmowym czy muzycznym – narzędzia umożliwiające wykrywanie nielegalnych kopii chronionych prawem autorskim materiałów. A przy okazji – nową pozycję w budżecie. Bo emitowane przed i w trakcie klipów reklamy zaczęły przynosić realny zysk.

Kolejny etap to Program Partnerski – narzędzie zmieniające serwis z mniej lub bardziej chaotycznego zbioru filmów w zestaw nieskończenie wielu kanałów, który da szansę najdrobniejszym nadawcom na stworzenie nowej globalnej telewizji. Do tego celu firma ściągnęła urodzonego w Czechosłowacji Roberta Kycla, wcześniej zajmującego się budową bazy filmów i seriali w serwisie Netflix. „Ludzie przeszli z tematycznie szerokiej do wąskiej, wyspecjalizowanej telewizji i naszym zdaniem ten proces będzie trwał – będą spędzać więcej i więcej czasu w niszach, bo sposób dystrybucji pozwala tu na jeszcze większą specjalizację” – komentował Kycl w zeszłorocznym wywiadzie dla „New Yorkera”.

Przy tradycyjnej telewizji, zdaniem wielu fachowców, trzymają nas już tylko same telewizory – płaskie, duże ekrany HD, w które inwestowaliśmy przez ostatnie lata. Głupio przełączać się na oglądanie ulubionych programów i seriali na niewielkim laptopie, ale sytuacja zmienia się tak szybko, jak rośnie liczba odbiorników telewizyjnych na stałe podłączonych do Internetu.

YouTube nie ruszył z masową produkcją własnych treści, co najwyżej doradza tym, którzy chcieliby za jego pośrednictwem robić telewizję. Zaprasza zewnętrzne firmy i pojedynczych twórców. Z jednej strony gwiazdą jest tu Ray William Johnson, 31-letni satyryk, któremu tradycyjna TV nie będzie nigdy potrzebna – jego kanał na YouTube ma bowiem 6,5 mln subskrypcji, czyli widzów stale śledzących jego poczynania. Z drugiej strony – Geriatric1927, podpisujący się jako „Internetowy dziadek”, 85-latek, którego kanał z ciepłymi humorystycznymi opowieściami o starości i swoich zmaganiach z nową technologią śledzi 40 tys. osób. Jeden i drugi są osobowościami tego świata. Od lutego 2011 r., odkąd Program Partnerski dostępny jest także w Polsce, takich postaci przybywa i u nas.

Szymon Majewski w Internecie będzie się musiał ścigać na przykład z Niekrytym Krytykiem, którego kanał ma 437 tys. subskrybentów i którego żarty o końcu świata – wyemitowane nieco później niż pierwszy odcinek „SuperSamu” – zdążyły w tym samym czasie zebrać milion wyświetleń. Zmierzy się z Markiem Hoffmannem (znanym tu jako AdBuster), który demaskuje rozbieżność między reklamami znanych produktów a rzeczywistością – jego konsumencki test rogalików 7Days zebrał w tym roku ponad milion widzów, a wszystkie filmy ponad 19 mln wyświetleń. Nieprędko dogoni Rojov13 – czyli Patryka „Rojo” Rojewskiego – który opowiada tu o grach komputerowych dla 247 tys. stałych odbiorców. A nawet Szusz13, czyli Weronikę Jagodzińską, która doradza internautkom w sprawach mody i make-upu (27 tys. subskrypcji kanału). Szymon konkurować będzie wreszcie z niegdysiejszym gościem swojego telewizyjnego show, CeZikiem, który na YouTube prowadzi popularny kanał KlejNuty (76 tys. subskrypcji, 31 mln wyświetleń), prezentujący zgrabne montaże wywiadów i programów telewizyjnych przerobionych na piosenki.

Branża przyszłości

Ważnym Partnerem YouTube jest u nas Piotr Ogiński (paei100), szef kuchni z restauracji w Liverpoolu, który na swoim kanale uczy gotować 62 tys. stałych widzów. I wytwórnia hiphopowa Prosto, która dzięki emisjom klipów w Internecie (m.in. szlagier „W aucie” Sokoła i Pono – prawie 15 mln wyświetleń) uniezależniła się w praktyce od trudnego i podupadającego rynku telewizji muzycznych. Wielu polskich autorów kanałów porzuciło dzienną pracę i utrzymuje się z reklam oraz sprzedaży związanych ze swoimi programami gadżetów, część prowadzi dodatkowo sklepy internetowe, czasem proponują im współpracę tradycyjne media. Bazę widzów budowali nierzadko od 4–5 lat, na początku nie mając ani nazwiska, ani szans na zyski.

Dziś ich powodzenie wskazuje na to, co się dobrze sprzedaje w Internecie: kulinaria, moda, programy satyryczne, muzyczne pastisze, gry wideo. Statystyki ruchu na YouTube mogą stale podglądać wszyscy – podobnie jak roczne rankingi. Na świecie fenomenem roku był „Gangnam Style”, klip koreańskiego wokalisty i rapera Park Jae-Sanga (PSY), który w grudniu jako pierwsze internetowe wideo w historii zebrał ponad miliard wyświetleń. W Polsce największe sukcesy odnosił teledysk discopolowej formacji Weekend „Ona tańczy dla mnie” (ponad 30 mln). Poza tym popularna była u nas tematyka związana z ACTA i rozgrywkami Euro (patrz ramka). Doczekaliśmy się polskich wersji edukacyjnych filmów ze słynnego już kanału Khan Academy, ale mało jest wciąż na poważnie podejmowanej tematyki kulturalnej – YouTube odzwierciedla raczej proporcje tematyczne znane z kanałów komercyjnych.

Tyle że charakter internetowego wideo się zmienia. Krzysztof Gonciarz zauważa, że staje się bardziej poważne i dorosłe. Jako ciekawe przykłady popularności wymienia takie kanały, jak AdBuster, SciFun (eksperymenty fizyczne i chemiczne) czy Polimaty (historia i kulturoznawstwo). – To znaki, że sieciowe wideo zaczyna dorastać: widzowie nie chcą już tylko prostej rozrywki, ale chętnie też zaangażują się w bardziej złożone tematy, jeśli tylko zostaną im one zaserwowane w odpowiednio lekki i rozrywkowy sposób – komentuje, potwierdzając, że rok był dla branży wyjątkowy. Przyniósł większe zainteresowanie agencji reklamowych fenomenem webvideo i widoki na większe budżety dla samych programów.

W swojej książce Krzysztof Gonciarz pisze wprost: „To branża przyszłości: a jak głosi ekonomiczne powiedzonko, dzisiejsze udziały w rynku to jutrzejszy zysk”. I od dawna bierze w tym udział – prowadzi m.in. satyryczny kanał TheBeeczka z prawie 100 tys. subskrybentów. Majewski może więc długo pracować, żeby dla publiczności tej internetowej tuby być wystarczająco super, ale – biorąc pod uwagę konkurencję – na pewno nie będzie tu sam.

Najpopularniejsi 2012

Klipy najczęściej oglądane przez polskich użytkowników YouTube w ub.r.

1. Weekend – „Ona tańczy dla mnie” (wideoklip piosenki)

2. PSY – „Gangnam Style” (wideoklip piosenki)

3. Jula – „Za każdym razem” (wideoklip piosenki)

4. Oceana – „Endless Summer” (wideoklip piosenki)

5. Jarzębina – „Koko koko Euro spoko” (fragment koncertu TVP)

6. Ewelina Lisowska – „Nieodporny rozum” (piosenka zilustrowana zdjęciami artystki)

7. CeZik – „KlejNuty: Lubię wypić” (klip satyryczny)

8. V-Unit – „V nie dla ACTA (Kradziony bit)” (wideoklip piosenki)

9. SzefKuchniMati – „No ACTA. Jak działa ACTA?” (klip informacyjny)

10. Przemyślenia Niekrytego Krytyka – „Dobranocny ogród” (klip satyryczny)

(Dane za googlepolska.blogspot.com)

Polityka 02.2013 (2890) z dnia 08.01.2013; Kultura; s. 78
Oryginalny tytuł tekstu: "Tuba rewolucji"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną