Z punktu widzenia tradycyjnej telewizji wygląda na to, że w połowie grudnia Szymon Majewski zszedł do podziemia. A właściwie do szopy. Ustawił kamerę w słabo oświetlonej rupieciarni i próbuje swój program satyryczny odbudować – w nowej wersji – w Internecie. Z punktu widzenia serwisu YouTube, gdzie emitowany jest jego „Szymon Majewski SuperSam”, wygląda to jednak nieco inaczej: dzieje się po prostu to, co wydarzyć się musi, czyli gwiazdy przychodzą do jedynego miejsca, które jest im w stanie zagwarantować przyszłość.
Sytuacja jest też symboliczna. Znany i doświadczony telewizyjny satyryk rozpoczyna pracę w nowym medium tylko po to, żeby na początek zebrać mnóstwo negatywnych komentarzy i usłyszeć, że to, co robi, jest „za bardzo telewizyjne”. „Panie Szymonie. Czy mamy pisać komentarze na »Ty« czy »Proszę Pana«?” – pyta na początek jeden z jego nowych widzów. Bo przez ostatnie lata, gdy telewizja przeżywała jeszcze względną koniunkturę, tutaj kształtował się zupełnie inny styl, inna publiczność i inne grono gwiazd.
Szymon jako Partner
„Sam sobie odśnieżam drogi” – pisze Majewski. Szukając pomysłu na miejsce, gdzie mógłby w zupełnie niezależny sposób tworzyć nowy program, postanowił skorzystać z systemu otwartego praktycznie dla wszystkich, Programu Partnerskiego YouTube. – Poprosił nas o informacje na temat zasad współpracy z YouTube w ramach rozpoznania, jakie robił na rynku – komentuje Piotr Zalewski z Biura Prasowego Google (Google jest właścicielem YouTube).
A zasady są proste: autor nagrywa, choćby i w pojedynkę, swój program, YouTube go emituje i promuje, zarabiają wspólnie. – Każdy, kto bierze udział w Programie Partnerskim YouTube, otrzymuje większą część zysków z reklam wyświetlanych przy jego materiałach wideo – wyjaśnia reguły Zalewski.