Fan Kurta Cobaina tak zwraca się do Courtney Love: „(…) te twoje strategie jak się tu zachować z jakiej strony się pokazać jak wiadomo że masz jedną stronę do pokazania a jak myślisz że twoje cycki które ci zwiotczały bo jesteś matką nie robią wrażenia to sama wiesz że się mylisz ale się okłamujesz wyzwoleniem – dlaczego?
masz już menopauzę bo odnoszę takie wrażenia gorąco się robi tu i tam na samą myśl że ci się z dupy zrobił puff wypchany styropianem już w okolicach trzydziestki
te gierki te spojrzenia te flirciki jak by go tu zatrzymać co mu tu ugotować
i te żenujące strategie może się teraz obrażę albo się uśmiechnę (…)”.
To tylko niewielka próbka z o wiele bardziej wulgarnej całości. O co tu chodzi? O to przede wszystkim, że Courtney, żona rockowej legendy, ośmieliła się sama zostać gwiazdą rocka. Okazuje się, że świat rocka, do którego wtargnęła żona Kurta Cobaina, to świat wybitnie męski. Kobiety są tu głównie po to, by umilać życie uwielbianym przez tłumy fanów idolom.
Nieźle wyraził to w książce o T. Love lider tego zespołu Muniek Staszczyk: „To jest strasznie chłopacka przygoda. Jesteś z chłopakami w różnych miejscach, możesz wspólnie spędzać czas, grać muzę na scenie, bawić się, pić, imprezować, być podrywanym przez dziewczyny. Każdy chłopak o czymś takim marzy. Każdy chłopak niezależnie od tego, czy ma lat naście czy czterdzieści kilka”.
Muniek ma rację – rock to młodość, ale młodość chłopięca, a nie dziewczęca. Spójrzmy na początki tej muzyki. Jednym tchem wymieniamy megagwiazdorów, jak Bill Haley, Elvis Presley, Jerry Lee Lewis, Little Richard.