Jestem trzydziestką wyglądającą na sześćdziesiątkę – charakteryzuje się autoironicznie bohaterka filmu „Pozycja dziecka” rumuńskiego reżysera Calina Petera Netzera. To paradująca w futrze przedstawicielka bukareszteńskiej klasy średniej, a może nawet wyższej, skoro na jej urodzinach zjawia się cała miejscowa elita. Reprezentuje typ kobiety dominującej, dlatego mąż, choć obecny w kadrze, gra u jej boku rolę statysty. Trudniej zdominować 30-letniego syna, który wyprowadził się z domu. Zwrot akcji następuje w momencie, kiedy kobieta się dowiaduje, że syn spowodował wypadek: jechał poza miastem z nadmierną prędkością i zabił przechodzącego przez jezdnię 14-letniego chłopca ze wsi. Grozi mu więzienie. Co teraz zrobi nadopiekuńcza matka, mająca znajomości w różnych kręgach, nietrudno przewidzieć. Nie takie sprawy daje się zatuszować, i nie tylko w Rumunii. Tym bardziej że świadek wypadku za odpowiednio wysoką opłatę gotów jest zmienić zeznanie.
Pozostaje kwestia rodziny zabitego chłopca. I teraz następuje najciekawsza, najbardziej poruszająca sekwencja filmu. Dochodzi bowiem do spotkania dwóch światów, dwóch Rumunii, jak byśmy powiedzieli, nawykli do mówienia o dwóch Polskach. Wielkomiejska matka, która przyjechała na wieś swym drogim samochodem, zamierzała po prostu pogrążoną w żałobie rodzinę przekupić, ale w czasie rozmowy coś się w niej przełamuje. Zaczyna błagać, by nie rujnowali życia jej synowi. Dochodzi do porozumienia, przynajmniej chwilowego, a potem każdy pójdzie w swoją stronę. Kolejny ciekawy rumuński film, pokazujący rzeczy, które mogłyby wydarzyć się wszędzie, także w Polsce. Tylko że oni o tym robią filmy, a my nie. Jak najbardziej zasłużony Złoty Niedźwiedź dla najlepszego filmu festiwalu.