Gdy startował serial „Klan”, w polskich domach królowały nadal meblościanki na wysoki połysk, a synonimem luksusu był styl cepeliowski. Tak też wyglądał pierwszy salon doktorostwa Lubiczów: drewniane, ciężkie góralskie meble, ciemna boazeria, kominek z czerwonej cegły, kute metalowe balustradki. Już się czuło, że to passé, ale nie bardzo było wiadomo, skąd czerpać wzorce.
Jako pierwsze przyjęły się styl kolonialny, kojarzący się z niedostępnym jeszcze wówczas egzotycznym światem, i rustykalny, napędzany tęsknotą za szlacheckim dworkiem, podstawowym archetypem domu funkcjonującym w polskiej mentalności. A potem, wraz z pojawieniem się wielkich sklepów wnętrzarskich, spadła na Polaków obfitość, w której do dziś nie wszyscy mogą się połapać.
•
Kiedy Oliwia Orlińska, scenografka „Klanu”, przystąpiła do domowej rewolucji u Lubiczów, wyrzuciła całą cepelię i postawiła na styl kolonialny. Zamiast świeczników à la Księstwo Warszawskie – proste szkło, zamiast dzbanków siwaków – patery na owoce. Ale przede wszystkim postawiła na przestrzeń, bo wcześniej klasyczny dom polski to był zbiór ciasnych klitek. Wyburzyła ściany i stworzyła otwartą kuchnię. Ten trend się przyjął. Polacy polubili łączone z salonem kuchnie, w których kobiety przestały się czuć jak w więzieniu. Przy czym do niedawna w tych kuchniach błyszczały świeżo nabyte wypasione lodówki czy zmywarki. Teraz raczej jest tendencja, by je schować w zabudowie; polskie apetyty w kwestii AGD zostały z grubsza nasycone. U Lubiczów też już zabudowali.
– Nie postrzegam tego, co robię, jako misji, ale presję czuję – przyznaje Oliwia Orlińska. – Kiedy na stole bohaterki granej przez nieżyjącą już Marię Dobrowolską pojawił się szydełkowy obrus, przyszła masa listów z prośbą o wzór.