Wideofilia, kult powszechniejszy niż audiofilia, wynosi na ołtarze mnogość detali obrazu, szuka niczym Graala ideału – gry, której pod względem fotorealizmu niczego zarzucić się nie da. Obrazy z serii „Crysis”, odtwarzane przez mocarne, rzeźbione z kosztownych podzespołów komputery, były dla wideofilów zawsze niczym wzorzec z Sèvres. „Crysis 3” też zbiera ich oklaski, ale gdy przyjrzeć się tej technologicznej perwersji w zubożonych wersjach na konsole Xbox 360 i PlayStation 3 – już leciwe, z elektroniką z poprzedniej epoki – król okazuje się nagi. To przygnębiająco schematyczna zabawa w mocarnego herosa, który ma wolę i moc, by uratować świat przed złem. Półbóg ów, zbrojny nanokombinezonem zapewniającym mu nadludzkie możliwości, w tym okresową niewidzialność, bezwysiłkowo – któż by się spodziewał? – kładzie wrogów niczym łany zboża.
Crytek, EA, X360, PS3, PC