Sztuka Ionesco „Krzesła” dziś prawie nie jest wystawiana, one same tymczasem robią furorę. Kryzys ekonomiczny i cięcia dotacji zredukowały scenografie większości spektakli do niezbędnego minimum. Oficjalnie bieda-teatry z bieda-scenografią nazywa się powrotem teatru do korzeni: bezpośredniego, nierozproszonego przez zbędne dodatki kontaktu aktora z widzem.
Krzesła
W „Nieskończonej historii” w reż. Piotra Cieplaka z Teatru Powszechnego krzesła grają całą kamienicę i symbolizują los człowieka. Chodząc, skacząc po nich i balansując na krawędziach, bohaterowie usiłują wybić się ponad szarą, krzesłową rzeczywistość, dotknąć transcendencji, odlecieć. W „Firmie” Pawła Demirskiego i Moniki Strzępki, spektaklu z Teatru Nowego w Poznaniu o dzikiej prywatyzacji PKP, są tylko krzesła i stół, na których odbywa się dzielenie spółek kolejowych. Pociągów na scenie nie ma, bo spektakl jest o tym, że pociągów w ogóle prawie już nie ma.
Polski współczesny, a zwłaszcza warszawski aktor kontaktuje się z widzem na przemian chodząc po scenie albo siadając na krześle, a w wersji bardziej „na bogato”: na fotelu, pufie albo rozparty na kanapie. W „Ożenku” w reż. Iwana Wyrypajewa w Teatrze Studio bogactwo mieszczańskiego rosyjskiego salonu symbolizowane jest przez dwa pufy i fotel. Zaś zamknięci w wieży z kości słoniowej intelektualiści i artyści z „Miasta snu” Krystiana Lupy snują neurotyczne refleksje o władzy, rzeczywistości i sztuce rozłożeni na kanapie i pufach. To, że krzesło występuje w głównej roli zarówno w studenckim dyplomie granym w stołecznym Studio – „UFO. Kontakt” Iwana Wyrypajewa – jak i w mistrzowskim popisie Piotra Fronczewskiego „Ja, Feuerbach” z Teatru Ateneum, przypieczętowuje los rodzimego aktora, który od debiutu po lata największej sławy będzie partnerował krzesłu.