Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Gombrowicz o Witoldzie G.

Po co Gombrowiczowi ten „Kronos”

Gombrowicz uciekł z Polski przed wojną, mimo że w „Kronosie” podaje ten sam błąd, który przez lata utwierdzał nas w przekonaniu, iż został przez wojnę zaskoczony. Gombrowicz uciekł z Polski przed wojną, mimo że w „Kronosie” podaje ten sam błąd, który przez lata utwierdzał nas w przekonaniu, iż został przez wojnę zaskoczony. Sophie Bassouls/archiwum Rity Gombrowicz / Fotonova
Ukazujący się właśnie „Kronos” Witolda Gombrowicza opatrzony został ponad tysiącem przypisów ułatwiających czytelnikowi lekturę. Ich autorami są Rita Gombrowicz, Jerzy Jarzębski oraz autorka tego artykułu, która ocenia dziennik z punktu widzenia edytora.
Wydawnictwo Literackie

„Kronos”, trzymany w tajemnicy przez Ritę Gombrowicz przez ponad 40 lat w teczce pod łóżkiem, powstawał pod koniec 1952 lub na początku 1953 r. W tym czasie Witold Gombrowicz rozpoczął współpracę z Jerzym Giedroyciem i zaczął pisać „Dziennik”. I tu powstaje najważniejsze pytanie: jak „Kronos” ma się do głównego opusu? Najkrócej ujęłabym to w ten sposób: „Kronos” jest warsztatem części pierwszych. Jest laboratorium, w którym 49-letni pisarz postanawia wziąć pod lupę swój przypadek, życie niejakiego Witolda G. Dokonuje szczegółowej analizy, dzieląc około 100 zapełnianych ręcznie kartek (część z nich to cieniutki papier bankowy) na kilka kluczowych sfer. Przede wszystkim sfera seksualna, zdrowie, relacje z ludźmi (spotkania, kłótnie, kolacje, listy), recepcja dzieła, finanse.

Gombrowicz porusza się w dwóch czasach – w teraźniejszości, a równocześnie wędruje wstecz, by odtworzyć pierwsze lata życia. Stara się uporządkować wszystkie wydarzenia wedle pewnej osi, ale obraz przeszłości co chwila rozpada się jak domek z kart, pojawiają się znaki zapytania. Spisywanie na bieżąco, miesiąc po miesiącu, wydarzeń z życia argentyńskiego (1939–63) i europejskiego (1963–69) idzie lepiej – tutaj skrupulatny diarysta zapełnia maczkiem jedną, czasem dwie kartki.

Kiedy staramy się odtworzyć, co robiliśmy na przykład 14 lat temu, okazuje się, że nie potrafimy (proszę przeprowadzić na sobie taki eksperyment). A Gombrowicz pamięta wszystko z czasu, gdy miał 35 lat i przybył do Argentyny, i gdy miał lat 36, 37 itd. Jakby od tego zależało jego życie, jakby chciał odnaleźć jakiś sens, drogowskaz. Rok 1953 to dopiero początek jego wspinania się do sławy.

„Kronos” jest czasami prologiem do „Dziennika”: różnica polega jednak na tym, że gdy w „Kronosie” podaje suchy fakt: „jem kolację”, w „Dzienniku” koloryzuje zdarzenie ze względów kompozycyjnych.

Polityka 21.2013 (2908) z dnia 21.05.2013; Kultura; s. 78
Oryginalny tytuł tekstu: "Gombrowicz o Witoldzie G."
Reklama