Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Pan Maanam

Marek Jackowski nie żyje

W wieku 66 lat zmarł nagle Marek Jackowski. Zostały piosenki, których znamy więcej niż faktów z jego biografii.

Symboliczna była sytuacja z niedawnego odcinka programu „Must Be The Music”. Młody wokalista wyszedł na scenę, zaśpiewał „Oprócz błękitnego nieba”, po czym przez kilka minut sprzeczał z jurorką Korą, że to utwór Golden Life, a nie jakiegoś tam Marka Jackowskiego. Kora – prywatnie była żona Jackowskiego – uznała, że jest „głuptakiem” i na awans w takim programie nie zasługuje. Owszem, to była reakcja osobista, ale była to też obrona pewnych podstaw wiedzy o polskiej piosence.

To wydarzenie przypomina o statusie, jaki Jackowski miał przez lata na polskiej scenie rockowej. Był może nie najwybitniejszym wokalistą, gitarzystą raczej rytmicznym, ale za to przede wszystkim świetnym autorem piosenek. Jednym z najbardziej charakterystycznych i najważniejszych – obok Grzegorza Ciechowskiego – dla prostych, nowofalowych, bardzo motorycznych w stylistyce piosenek polskiej sceny lat 80. „Boskie Buenos”, „Krakowski spleen”, „O! Nie rób tyle hałasu” czy „Oddech szczura” - to jego kompozycje, napisane do tekstów Kory. Paradoksalnie jego brak najbardziej doskwierał od lat właśnie jej. Stanowili dobrze dobrany duet sceniczny, nawet gdy prywatnie już nie byli razem. Jednak nagrania solowe Kory bez wsparcia repertuarowego ze strony Jackowskiego w większości nie były już tak udane jak albumy Maanamu.

Urodzony w Starym Olsztynie (obecne woj. warmińsko-mazurskie) Jackowski przez lata związany był ze sceną krakowską, bo studia (anglistyka) kończył na Uniwersytecie Jagiellońskim. To piękny wycinek historii wyrafinowanej muzyki rozrywkowej w Polsce. Występował w zespole Anawa, z którym nagrał – razem z Markiem Grechutą – wybitny album „Korowód” w roku 1971.

Reklama