Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Sztuka tracenia

Nowa powieść Wiesława Myśliwskiego

Najważniejsza u Myśliwskiego jest zawsze sama opowieść. Tylko opowiedziane życie może zamienić się w los, zyskać sens. Najważniejsza u Myśliwskiego jest zawsze sama opowieść. Tylko opowiedziane życie może zamienić się w los, zyskać sens. Włodzimierz Wasyluk / Reporter
Wiesław Myśliwski po siedmiu latach powraca wielką powieścią o sprawach najważniejszych: o zmarnowanym życiu, o miłości i śmierci.
To, co najpiękniejsze w powieści Myśliwskiego, to właśnie portrety kobiet, a przede wszystkim portret Marii wyłaniający się z jej listów.Wydawnictwo ZNAK To, co najpiękniejsze w powieści Myśliwskiego, to właśnie portrety kobiet, a przede wszystkim portret Marii wyłaniający się z jej listów.

Z notesem na telefony są same kłopoty. Zapisane nazwiska przestają nam z czasem mówić cokolwiek, miejsca na nowe brak. Niektórzy latami wożą ze sobą stary notes i nowy, ledwo zaczęty, do którego przepisują aktualne telefony ze starego. To praca bez końca. Najtrudniejsze jest wyrzucanie, skreślanie tych, co nie żyją, albo nie wiemy już, kim byli. Osią „Ostatniego rozdania” jest właśnie notes, który bohater, podobnie jak w „Traktacie o łuskaniu fasoli” bezimienny, próbuje uporządkować. Wywołuje z pamięci kolejne osoby i tak przygląda się całemu swojemu życiu.

Notes jest historią rozmaitych poniechań, zaniedbań, spotkań, które nie miały dalszego ciągu, przede wszystkim rozmaitych utrat. Jest dla bohatera kluczem do jego życia, dzięki niemu chce dowiedzieć się, kim jest i dlaczego tak potoczyło się jego życie. Wplątuje się w gry z własną pamięcią i wyobraźnią, widzi, że żaden spójny obraz nie istnieje. „Ja” przypomina gabinet luster. W pewnym momencie zauważa, że wszyscy przypominamy taki notes z telefonami, przepasany gumką, z którego wysypują się wizytówki zapomnianych osób.

Po siedmiu latach dostajemy nową, wielką pod każdym względem powieść – jak to u Myśliwskiego – do kilkukrotnego czytania. Dopiero za drugim razem możemy dostrzec kolejne warstwy. Nie pamiętam, która z książek czytanych ostatnio wymagała takiego skupienia, ale i wynagradzała za to tak szczodrze. Trzeba powoli podążać za poszczególnymi wątkami, które otwierają kolejne nazwiska w notesie.

Tym razem jednak, inaczej niż w poprzednich książkach, zamiast jednej opowieści mamy wielogłos.

Polityka 36.2013 (2923) z dnia 03.09.2013; Kultura; s. 86
Oryginalny tytuł tekstu: "Sztuka tracenia"
Reklama