Kultura

Odnowienie znajomości

Bartosiewicz Edyta

Bartosiewicz miała mnóstwo czasu na układanie programu płyty – i to słychać. Bartosiewicz miała mnóstwo czasu na układanie programu płyty – i to słychać. Łukasz Gagulski / Forum
15 lat czekaliśmy na nową płytę Edyty Bartosiewicz, a brzmi tak, jakby czas się zatrzymał.
Dla młodej publiczności, wsłuchanej dziś w najlepsze z piosenek Dawida Podsiadło, zestaw utworów autorki „Snu” zabrzmi jak profesorski podręcznik.Dariusz Stępień/East News Dla młodej publiczności, wsłuchanej dziś w najlepsze z piosenek Dawida Podsiadło, zestaw utworów autorki „Snu” zabrzmi jak profesorski podręcznik.

„Ostrożnie stawiam krok za krokiem” – pierwsze zdanie nowej płyty i piosenki „Pętla” nieźle oddaje niepewność, jaka może towarzyszyć komuś, kto wraca na rynek muzyczny po tylu latach. „Wiem, że byłam tu nie raz/Rozpoznaję rzeczy kształt”. Wszystko jest tu jakby podobne, ale jednak inne.

W 1998 r., kiedy Edyta Bartosiewicz wydała ostatni album z premierowymi piosenkami, muzyki słuchało się na walkmanach i discmanach, a nie odtwarzaczach mp3. To cała epoka. Raczkował dopiero Google, za to rynek muzyczny przeżywał u nas spóźniony rozkwit. Próg złotej płyty – regularnie przez Bartosiewicz przekraczany – wynosił 50 tys. sztuk. Dziś za taką sprzedaż można mieć już potrójne złoto. Gust kształtowały komercyjne radia, telewizje stale emitowały programy muzyczne w środku dnia. Polskie piosenki sprzedawały się lepiej niż zagraniczne (potem proporcje się odwróciły), a promotorzy bali się ściągać na koncerty światowe gwiazdy – przypominając słynną sprawę odwołania występu Davida Bowiego na 1000-lecie Gdańska po problemach ze sprzedażą biletów. Wydawało nam się, że w dziedzinie muzyki pop jesteśmy rodzącą się potęgą.

Bartosiewicz była postacią, wokół której skupiały się te nadzieje. Miała po swojej stronie zarówno uwagę dziennikarzy, jak i poparcie publiczności, o czym świadczy to, że jej najlepiej oceniany album „Sen” (1994 r.) był zarazem największym bestsellerem w jej dorobku (ponad 300 tys. egzemplarzy). Laureatka Paszportu POLITYKI z 1994 r. stała się lokalnym fenomenem, bo z jednej strony – dzięki rockowej wrażliwości – podobała się pokoleniu wychowanym na grunge’u, rozkochanemu w Nirvanie czy Pearl Jam, z drugiej – zjednywała wszystkich ekspresją wokalną, autentyczną liryką oraz kompletnym opanowaniem różnych elementów muzycznego rzemiosła.

Polityka 39.2013 (2926) z dnia 24.09.2013; Kultura; s. 76
Oryginalny tytuł tekstu: "Odnowienie znajomości"
Reklama