Jak niektórych złośliwe duchy, tak pisarzy nękają niezrealizowane pomysły na książki. W ciągu trwającej blisko cztery dekady kariery Stephena Kinga prześladowało kilka. Wracały do niego pod prysznicem, podczas oglądania telewizji czy jazdy autostradą, nie pozwalały o sobie zapomnieć. Ostatnio zaczął im ulegać. W 2009 r. ukazała się powieść „Pod kopułą”, którą zaczął pisać w 1972 r. Nie był w stanie jej skończyć, więc się poddał, aby po dziesięciu latach podjąć kolejną próbę, tym razem zmieniając tytuł na „The Cannibals” i planując podejść do tematu w bardziej komediowy sposób. Skutek był taki jak poprzednio. Udało się za trzecim razem, po latach, i gdy książka trafiła do księgarń, natchnęło go to do powrotu do innego niezrealizowanego pomysłu.
Opublikowane w 2011 r. „Dallas ’63” King chciał napisać już w 1971 r., a więc jeszcze przed publikacją debiutanckiej „Carrie”. Ponieważ jednak opowieść o podróżniku w czasie, który chce powstrzymać zamach na Johna F. Kennedy’ego, wymagała żmudnej pracy ze źródłami historycznymi, a także – w opinii samego autora – większych umiejętności literackich, niż wtedy posiadał, na niemalże 30 lat poszła w odstawkę. Zanim do niej wrócił, napisał blisko pół setki innych powieści, które rozeszły się w łącznym nakładzie 350 mln egzemplarzy.
Tworzenie w bólu
Jedną z najgłośniejszych książek Kinga było „Lśnienie” z 1977 r. Również powstające w bólu, bo postać posiadającego niezwykłe psychiczne zdolności chłopca (zwane jasnością) King wymyślił już pięć lat wcześniej. Tak jak wtedy mały Danny nie dał o sobie zapomnieć i ostatecznie doczekał się swojej książki, tak wiele lat później miał nawiedzać twórcę i zmuszać go do zadawania pytania o to, jak wyglądało jego życie po ucieczce z hotelu Panorama.