Do świętego oburzenia na prawicy doprowadziła wypowiedź Lecha Wałęsy dla rosyjskiej agencji ITAR, że Niemcy, Polska powinny zjednoczyć się w jedno państwo. Usłyszano, że dzwonią, ale nie w jakim kościele – rosyjska dziennikarka zanotowała przecież, że Niemcy, Polska i inni jednoczą się w jedno państwo – Unię. Ale w kraju prawica uderzyła na alarm, że „Bolek” wyprzedaje niepodległość.
Tymczasem Berlin i Warszawa małżeństwa jeszcze nie przygotowują, ale rewizjonistyczny robak przegryza się przez nasze media i popkulturę. Przykładem „AmbaSSada” Machulskiego, powieści Twardocha „Wieczny Grunwald” i „Morfina” oraz parę innych publikacji.
Adolf w Warszawie
U Machulskiego 73 lata po zwycięskiej paradzie Wehrmachtu w Alejach Ujazdowskich Hitler znów zjeżdża do Warszawy. U Twardocha – wieczny Polako-Niemiec tuła się po wspólnej historii raz po jednej, raz po drugiej stronie. Także na prawicy rośnie fronda narodowo-konserwatywnych fantastów, poprawiających historię w duchu polsko-niemieckiego sojuszu w II wojnie światowej – takie bajki można wyczytać z sensacyjnej powieści Marcina Wolskiego „Wallenrod” czy z eseju Piotra Zychowicza o zaprzepaszczonej jakoby w 1939 r. szansie na pakt Ribbentrop-Beck.
Na tym tle „AmbaSSada” Machulskiego jest zjawiskiem godnym uwagi. Film sięga po często w kinie ogrywaną podróż w czasie, by w oparciu o znajomość historii zmienić jej bieg. Wehikułem czasu jest winda w budynku przy Pięknej, gdzie w 1939 r. była niemiecka ambasada. Podróż między piętrami to podróż między 1939 a 2012 r. Hitlerowscy urzędnicy ambasady (wśród nich polski szpieg) dowiadują się z dzisiejszej TVP, jak się skończyła wojna. Powiadamiają Berlin i Hitler potajemnie przyjeżdża do Warszawy, by poznać swoją przyszłość.