Dwóch licealistów założyło 20 lat temu zespół Darlin’, którego piosenki szybko zrecenzował anglosaski krytyk. „Głupi punk” – napisał. Cóż było robić, zmienili nazwę na Głupi Punk, choć to trochę niemądra nazwa dla muzyki dwóch chłopców z dobrych rodzin, kształcących się w dobrym paryskim liceum – absolwentami Lycée Carnot byli w końcu także Jacques Chirac, Dominique Strauss-Kahn i Gilles Deleuze.
Chłopcy mieli wykształcenie muzyczne. Starszemu (Guy-Manuel de Homem-Christo), z portugalskim arystokratycznym pochodzeniem i pisarzem wśród przodków, gitary finansowali rodzice – właściciele agencji reklamowej. Młodszemu (Thomas Bangalter) kibicował ojciec – Daniel Vangarde, wzięty twórca muzyki elektronicznej w latach 70. Ten również dał pieniądze na instrumenty, które pozwoliły na zmianę kierunku i tworzenie nowoczesnej muzyki tanecznej. Mieli jeszcze kolegę z Wersalu, który założył później grupę Phoenix – drugi najmodniejszy francuski zespół na świecie. Ich Daft Punk po latach okazał się pierwszym najmodniejszym zespołem pop z Francji, co w kontekście tamtej starej recenzji brzmi jak zemsta.
Szczególnie dziś, gdy Daft Punk wystąpili właśnie jako bohaterowie nagród Grammy, najważniejszych muzycznych trofeów w obszarze anglosaskim. Koncert był krótki, ale miał poważną oprawę – ściągnęli nań jako gościa specjalnego Steviego Wondera (przynajmniej nie mógł zauważyć, że gra z robotami – żartowano złośliwie). Do tego pojawili się muzycy znani z sesji nagraniowych bestsellerowej płyty „Random Access Memories”: Nile Rodgers – gitarzysta, niegdyś lider dyskotekowej grupy Chic, oraz Pharrell Williams, jedna z najpopularniejszych postaci światowego hip-hopu.