Ulubiony napój? Ciepła krew i zimna coca-cola. Tomasz Nosferatu Beksiński dość nieoczekiwanie odpowiedział na list z propozycją wypełnienia ankiety czytelniczej amatorskiego muzycznego pisma „Off”, które wydawałem w latach 90. „Postanowiłem – jako że mam lekkiego zajoba – wypełnić Waszą ankietę i ją wysłać” – napisał. Można w niej było błysnąć dowcipem i opisać, poza ulubionymi płytami, swoje wampirze cechy. Towarzyszący jej list, który przyszedł w maju 1995 r., podpisany był po prostu Nosferatu. Został napisany na maszynie, co przeczyło teorii o tym, że Beksiński afiszował się wprawdzie z niechęcią do komputerów, ale tak naprawdę miał Macintosha ukrytego w meblościance. Potwierdzał za to, że w kreowaniu się na wampira dziennikarz był konsekwentny.
Po przeczytaniu nowej książki Magdaleny Grzebałkowskiej zrozumiałem, że ten kwestionariusz wypełnił nie z sympatii dla pisma, tylko właśnie ze względu na „zajoba”: musiał informować świat o tym, co lubi, a czego nie. To był rodzaj nerwicy natręctw, który zresztą przy okazji sprawiał, że był ciekawy i kontrowersyjny, charakterystyczny jako radiowiec.
Nieustającą ankietą był cały cykl jego pisanych pod koniec życia felietonów dla magazynu „Tylko Rock”, z których Grzebałkowska błyskotliwie buduje cały rozdział książki, „Niepełną listę rzeczy, których Tomasz Beksiński nienawidzi”. Ciepła cola, komputery, Kościół, podróże, rap, sport i tak dalej. Jego niechęci do kobiet (dużo materiału źródłowego) poświęca oddzielny rozdział.
Tomasz – radiowiec, tłumacz filmów o Bondzie i skeczy grupy Monty Pythona, syn znanego malarza Zdzisława Beksińskiego – był ważną częścią muzycznego krajobrazu lat 90.