Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Afro-Oscar

Oscary – zwycięzcy i rozczarowani

Laureaci tegorocznych Oscarów. Laureaci tegorocznych Oscarów. Mario Anzuoni / Reuters / Forum
Amerykańska Akademia Filmowa sprawiedliwie potraktowała dwa najciekawsze filmy sezonu: „Zniewolonego. 12 Years a Slave” i „Grawitację”. Większość Oscarów dostali tym razem faworyci.
Reżyser „Zniewolonego” Steve McQueen (z prawej) z aktorką Lupitą Nyongo (z lewej) cieszą się z nagrody za najlepszy film tegorocznych Oscarów.Lucy Nicholson/Reuters/Forum Reżyser „Zniewolonego” Steve McQueen (z prawej) z aktorką Lupitą Nyongo (z lewej) cieszą się z nagrody za najlepszy film tegorocznych Oscarów.

Oscary nie były najważniejszym wydarzeniem nocy z niedzieli na poniedziałek, światowe media informowały przede wszystkim o zagrożeniu wybuchem kolejnej wojny krymskiej. Telewizja rosyjska postanowiła, że na wszelki wypadek tym razem nie pokaże transmisji z Hollywood. Już pierwszy z odbierających Oscara, nagrodzony za drugoplanową rolę Jarded Leto, zwrócił się do „marzycieli z miejsc takich jak Wenezuela czy Ukraina” oraz zapewnił: „Myślimy dzisiaj o was”.

Wydawać by się mogło, że następni laureaci pójdą w jego ślady, pamiętamy przecież, iż tamtejsi aktorzy lubią publicznie ogłaszać, jakie mają poglądy polityczne. Tak się jednak nie stało, więc dalej było tak jak zwykle. Mieliśmy ten sam co zawsze blichtr, rewię mody oraz dobrze przygotowane spontaniczne przemówienia nagrodzonych, dziękujących obowiązkowo mamie, tacie, pięknej żonie lub kochanemu mężowi oraz dzieciom.

W roli prowadzącej wieczór wystąpiła po raz drugi Ellen DeGeneres, prezenterka telewizyjna, prywatnie lesbijka, uchodząca za osobę szalenie dowcipną. Może i tak. Biegała po Dolby Theatre, udawała, że rozmawia z gośćmi, robiła zdjęcia komórką, a w pewnym momencie zaproponowała, że skoro goście już są pewnie głodni, to zamówi pizzę. I po chwili wkroczył na widownię dostawca z trzema opakowaniami, których zawartość podzielili między siebie siedzący w pierwszych rzędach, m.in. Martin Scorsese, dla którego zresztą był to jedyny prezent, jaki otrzymał tej nocy. Jego „Wilk z Wall Street” został w sposób ostentacyjny całkowicie pominięty przez Akademię. Czyli poległ także aktor Leonardo DiCaprio.

Biedny Scorsese, biedny DiCaprio, musieli udawać, że nic złego się nie stało. To jedna z żelaznych reguł tej dość okrutnej zabawy, jaką są Oscary: przegrani muszą zachowywać się tak, jakby triumf rywala sprawił im ogromną radość.

Polityka 10.2014 (2948) z dnia 04.03.2014; Ludzie i Style; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Afro-Oscar"
Reklama