Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Playlista z Open’era

Open’er Festival 2014 – przegląd najciekawszych wydarzeń

materiały Open’er Festivalu / Facebook
Gdyński festiwal to symboliczny (i mocny) początek letniego sezonu koncertowego. Co się wydarzy w tym roku?

Śpiwór, namiot, kilka niezbędnych rzeczy, można ruszać. „Czas wyłączyć komputer, umyć zęby i w drogę” – obwieścił ktoś na Facebooku. I nie, nie idziemy na pielgrzymkę. To Open’er Festival się zaczyna, symboliczne (i mocne) otwarcie letniego sezonu festiwalowego.

Tłumy ściągają do Gdyni już 1 lipca. Wśród nich sporo powracających, regularnych bywalców, ale też wielu nowicjuszy. Nawet co czwarty uczestnik Open’era dociera tutaj z zagranicy. Po co? Niżej subiektywny przegląd najciekawszych wydarzeń tegorocznej edycji festiwalu.

Dzień pierwszy (2 lipca)

Wydarzeniem dnia będzie najpewniej koncert The Black Keys, czyli Dana Auerbacha i Patricka Carneya z Ameryki. Mówi się o nich, że są rockmenami, ale jeśli posłuchać ich utworów na wyrywki, można odnieść różne wrażenia i mocno się pomylić. Zaczynali od punk-bluesa i skromnych instrumentariów, z czasem rozwinęli skrzydła, ale niezmiennie bawią się w eklektyzm. Muzycy dopiero co wrócili z Glastonbury Festival, jednej z największych muzycznych imprez na świecie. Niżej singiel promujący ich ostatni album, „Turn Blue” (teledysk nieco psychodeliczny).

Nie daje się zaszufladkować również Pablopavo i kryjący się pod tym pseudonimem Paweł Sołtys. Jest w tej muzyce i solidny ślad reggae, i trochę elektroniki, ale przede wszystkim liryzm – zwłaszcza w warstwie tekstowej. W Gdyni Pablopavo wystąpi z Ludzikami, grupą, z którą nagrał trzy płyty (w tym wydany niedawno album „Polor”). Nie jest może Sołtys drugim Świetlickim, jak chcieliby różni żądni odniesień i skojarzeń. Ale i te teksty zapadają w pamięć.

Różnych rzeczy można się natomiast spodziewać po grupie Metronomy. Jeśli Brytyjczycy sięgną po przedostatni album – „The English Riviera” – to nastroją pozytywnie. Jeśli po ostatni – „Love Letters” – to zaleje słuchaczy fala (zresztą wysmakowanej) melancholii. Każda z opcji – a uczestnicy festiwalu wysłuchają najpewniej wariantu mieszanego – to połączenie elektroniki i instrumentalnego minimalizmu. Proszę posłuchać, jak bas wprawia w trans:

Warto też poczekać na koncert Jamiego xx (zagra koło 2 w nocy), znanego zwłaszcza ze współpracy z grupą the xx. A może właśnie nieznanego – na czoło zespołu zawsze wybija się dwójka (Romy Madley Croft i Oliver Sim). Taka to już prawidłowość, że najbliżej słuchaczom do wokalistów (zwłaszcza tak temperamentnych jak wymienieni). Jamie Smith cementuje jednak ten kolektyw – nie z frontu, ale dostrzegalnie, i wie o tym każdy, kto ma za sobą choć jeden występ the xx. W Gdyni Jamie zagra solo.

W razie przesytu elektroniką można postawić na zespół niszowy, wyciszający, ale nie nużący. Hanimal istnieje od 2011 roku, ale pierwszy album – „Poetry About the Point” – wydał dopiero przed kilkoma miesiącami. A raczej: wydała, bo za teksty i kompozycje odpowiada w znacznej mierze Hania Malarowska. Inspiracje twórczością PJ Harvey to chyba wystarczająca zachęta?

Dzień drugi (3 lipca)

Jeśli stawiać na klasykę, to tego dnia należałoby wybrać Pearl Jam. W podobnym czasie wystąpi jednak grupa Bokka, jedno z ciekawszych zjawisk polskiej sceny muzycznej ostatnich lat. Po pierwsze ze względu na wybory muzyczne, czyli dream pop w najlepszym wydaniu. Po drugie dlatego – i jest to być może powód emocjonalny – że członkowie zespołu zatajają swoją tożsamość, ustawiając się w jednym rzędzie z tak tajemniczymi grupami jak The Knife czy Fever Ray. Zawsze można spędzić koncert, usiłując zidentyfikować muzyków.

Ale taka uroda festiwali, że albo się zawczasu zrobi selekcję i obejrzy w całości tylko kilka koncertów, a resztę odsieje, albo się biega po polu, między scenami. Nie brak amatorów obydwu opcji. Co wybrać tym razem? Stawiałabym na polską świeżość raczej niż na sprawdzonego giganta.

Nieco mniejszą konkurencję ma , duńska wokalistka. Co prawda kiedy Skandynawka zacznie, właśnie będą schodzić ze sceny (innej sceny, dodajmy) członkowie MGMT, ale szansa, że zdąży się dobiec – spora. Niepokorna Dunka wystąpi w Polsce po raz pierwszy.

Tego dnia wystąpią też rodzime Pustki z materiałem z bardzo solidnej płyty „Safari”, niby nawiązującej do poprzednich wydawnictw tej grupy, ale nieco lżejszej i bardziej energetycznej niż zwykle. A na koniec dnia – Pink Freud z coverami Autechre. Dwie mocne propozycje z Polski.

Dzień trzeci (4 lipca)

Przedostatniego dnia festiwalu większość pogna najpewniej na koncert Jacka White’a, współtwórcy legendarnej grupy The White Stripes, multiinstrumentalisty, artysty totalnego. Muzyk jest tak zajęty, że w jego letnim kalendarium znalazł się czas na dwa festiwale – Glastonbury i Open’era właśnie. Fani podziękują mu za to na pewno z nawiązką.

Chwilę później na tej samej scenie zagra Lykke Li, autorka hitu „I Follow Rivers”. Szwedka wydała całkiem niedawno nowy album – „I Never Learn” – polska publiczność szybko się przekona, jak ten materiał wypada na żywo.

Tego dnia wystąpi też solidna reprezentacja z Polski: m.in. Misa Ff, Kamp! i Mela Koteluk (z nowym materiałem, niżej singiel), czyli młode pokolenie polskiej sceny pop (z domieszką elektroniki) w całkiem przyzwoitym wydaniu.

Dzień czwarty (5 lipca)

Ostatniego dnia festiwalu biegania będzie sporo. Znów – dla zwolenników grup kultowych – Faith No More, jeden z tych zespołów, na które zawsze jest popyt. Kalifornijczycy pokażą się zresztą w dobrym towarzystwie – ich występ poprzedzi koncert rockowych The Horrors, ewoluujących z albumu na album. W tym roku wydali np. świetne „Luminous”.

Koncerty zgrają się w czasie z wydarzeniami z sąsiedniej sceny. Zresztą mocno sfeminizowanymi.

Zagra m.in. Daughter z Eleną Tonrą na czele. Dorobek ma skromny (kilka singli i jeden album), ale wyczuwalne tendencje – w repertuarze brytyjski zespół ma głównie wyrafinowane ballady. Ujmująco ascetyczne.

Temperaturę podniosą nieco dziewczyny z Warpaint. Są cztery, są zadziorne, przyznają, że muzykę tworzą raczej spontanicznie, w przypływie chwili, w garażu. Czuło się tę organiczność na pierwszym albumie („The Fool” z 2010), druga (wydana nie tak dawno) nieco pod tym względem zawodzi. Ma się poczucie jednostajności i kłopot w odróżnianiu jednej piosenki od drugiej. Ale na koncertach muzykę punktuje się inaczej.

Polskich propozycji jest tego dnia sporo, ale jeśli już kogoś wyróżniać, to Daniela Spanielaka i Króla. Pierwszy debiutował jako instrumentalista, śpiewać zaczął z czasem i z pożytkiem dla słuchaczy. Jego debiutancki album „Dreamers”, wydany w niskim nakładzie, stał się nieoczekiwanie najciekawszym wydawnictwem roku. Porównania z Bon Iverem nasuwają się same.

Król może się kojarzyć – i słusznie – z projektem UL/KR. Błażej Król poszedł własną drogą, UL/KR przestało istnieć, ale on sam, szczęśliwie, z muzyką się nie pożegnał. Efekt? Album „Nielot”, dobry początek solowej kariery. Dużo w jego kompozycjach przestrzeni, intymności, oddechu. Trzeba widzieć poza tym, z jakim gra zaangażowaniem.

W programie – poza muzyką – spektakle teatralne i całe spektrum wydarzeń towarzyszących. Muzeum Sztuki Nowoczesnej pokaże m.in. dzieła Mirosława Bałki, Piotra Uklańskiego, Zbigniewa Libery, Artura Żmijewskiego, Pawła Althamera i Daniela Knorra. A Joanna Rajkowska i Michał Rudnicki przedstawią ciekawie się zapowiadający projekt „Bezdźwięk”.

W strefie NGO, przeznaczonej dla działających non-profit organizacji pozarządowych, staną przedstawiciele m.in. Amnesty International, Greenpeace International i Fundacji Gdyński Most Nadziei. Do dyspozycji będą również strefy dla czytelników.

Open’er może być poza tym jedną z niewielu okazji, żeby zobaczyć „Dziady” w reż. Radosława Rychcika z poznańskiego Teatru Nowego. Na prowizorycznej scenie teatralnej Open’era Maja Kleczewska pokaże z kolei „Podróż zimową”.

Jeden z internautów napisał co prawda: „Teatr – sreatr. Ważniejsza kwestia – czy będzie gdzieś scena z mundialem?”, ale zainteresowanych spektaklami nigdy w Gdyni nie brakowało. Choć swoją drogą może i o fanach futbolu należało zawczasu pomyśleć.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną