Powrót na salony
Mel Gibson dostał prestiżowe wyróżnienie filmowe w Europie. Czy Ameryka też mu wybaczy?
W piątek wieczorem przy protestach Federacji Gmin Żydowskich w Republice Czeskiej odebrał wyróżnienie, o którego istnieniu zapewne w ogóle nie słyszał. Międzynarodowy festiwal w Karlowych Warach, należący do kilkunastu najbardziej prestiżowych na świecie (z kategorią A), uhonorował go Kryształowym Globusem za całokształt twórczości.
W naszym regionie to ważne wyróżnienie. Rok temu Kryształowy Globus odebrał trochę mniej kontrowersyjny artysta, amerykański reżyser Oliver Stone – lewak, wyznawca teorii spiskowych, przyjaciel Fidela Castro. Na Gibsonie, przez lata uchodzącego za wzór moralności i obywatelskich cnót, ciąży znacznie więcej grzechów. Jego upadek rozpoczął się w lipcu 2006 roku, gdy został zatrzymany po pijanemu. Dając upust swojej frustracji, wyzwał oficera policji i obarczył Żydów winą za wszystkie wojny tego świata. Tabloidy natychmiast przypomniały, że nie był to jedyny wybryk artysty, generalnie nielubiącego przebierać w słowach. W wywiadzie dla „Reader’s Digest” historię holocaustu określił „grą liczb”. Wielokrotnie nazywał Afroamerykanów czarnuchami, wstawiał się za rasistami, obrażał mniejszości seksualne, kpił z feministek za to, że „uprawiają intelektualny terroryzm”. A w prasie nie ucichła jeszcze debata o rzekomo antysemickim wydźwięku „Pasji”, ukazującej ostatnie chwile Jezusa.
Liczy się tylko forsa
W 2009 roku on – człowiek o silnie katolickich przekonaniach, zażarty przeciwnik kontroli urodzin i aborcji – został przyłapany na zdradzie, a następnie rozwiódł się z żoną, byłą pielęgniarką Robyn Denise Moore, z którą przeżył wspólnie 31 lat i ma siedmioro dzieci (sześciu synów i córkę).