Wainaina ma alergię na tle kulturowych stereotypów, dlatego wyzłośliwia się nad tymi, którzy je bezmyślnie powielają. Esej z 2005 r. doczekał się wielu wznowień, czytał go na YouTube Djimon Hounsou, amerykański aktor benińskiego pochodzenia nominowany do Oscara za role w filmach „Nasza Ameryka” i „Krwawy diament”. Tekst Wainainy podsunęła mi Olga Stanisławska, autorka znakomitego „Ronda de Gaulle’a”, owocu podróży autorki przez Afrykę, książki wyróżnionej nagrodą im. Kościelskich. O Wainainie zgadało nam się przed Warszawskimi Targami Książki, kiedy siedziałyśmy na, nomen omen, Nowym Świecie i zastanawiałyśmy się, jak pisać o Afryce. Jak unikać stereotypów i uproszczeń, jak znaleźć równowagę między autentyczną otwartością a polityczną poprawnością? Ironiczny esej „Jak pisać o Afryce” pokazuje rafy, na które można się wpakować.
„W tytule nie omieszkaj użyć słów »Afryka« albo »ciemność« czy »safari«” – zaczyna esej Binyavanga Wainaina, autor książki „Kiedyś napiszę o tym miejscu”. Jako Polka od razu czuję, w czym rzecz. Za nieprzeczytanie „Lorda Jima” Conrada dostałam onegdaj dwóję, a „Jądro ciemności” stało się dla mnie nieuchronnie synonimem Konga. Kiedy pojechałam do Kinszasy, poczułam, jakbym uczyła się od nowa chodzić. Wzorzec, który wdrukowała mi moja kultura, był tak silny, że zastanowiłam się, co by było, gdybym natknęła się na obcokrajowca z równie silnie wtłoczonym stereotypem na temat mojego kraju. Jak wyglądałaby Polska w takim krzywym zwierciadle?
Kiedy mieszkałam w Szwecji, pewien Amerykanin bawił mnie opowieściami o tym, jak przyjeżdżał do nas w latach 80.