Kultura

Romantycy z bocznicy

Zespół Księżyc zdobywa nową popularność

Muzycy Księżyca przyznają, że nie mieli żadnych planów i pomysłów na zaistnienie na muzycznym rynku. Muzycy Księżyca przyznają, że nie mieli żadnych planów i pomysłów na zaistnienie na muzycznym rynku. Piotr Małecki / Polityka
Po 18 latach znów lśni otoczona przez ten czas legendą grupa Księżyc. Na peryferiach tworzyli sztukę, jakiej świat nie widzi. Aż w końcu świat się o nią upomniał.
Księżyc w pełnym składzie. Od lewej: Agata Harz, Robert Niziński, Lechosław Polak, Katarzyna Smoluk i Remigiusz Mazur‑HanajPiotr Małecki/Polityka Księżyc w pełnym składzie. Od lewej: Agata Harz, Robert Niziński, Lechosław Polak, Katarzyna Smoluk i Remigiusz Mazur‑Hanaj

W swojej pięcioletniej karierze dali zaledwie około 20 koncertów. W tym wiele dla publiczności nieprzekraczającej 50 osób. Nic dziwnego, że okoliczności, w jakich powrócili po 18 latach, wprawiły członków Księżyca w osłupienie. Najpierw krakowski kościół św. Katarzyny wypełnił się po brzegi. Pomimo pojemnej kubatury bilety na występ grupy w ramach festiwalu Unsound wyprzedały się, a spora grupa zdesperowanych fanów czekała do samego końca, byleby tylko wślizgnąć się do środka (podobnie było zresztą z warszawskim koncertem w Centrum Sztuki Współczesnej). Co ciekawe, wielu fanów to melomani niewiele starsi niż sam zespół. Niemało gości z zagranicy. Oni wszyscy nie mają wątpliwości: wydana przed laty debiutancka płyta Księżyca była jedną z najbardziej zaskakujących artystycznych wypowiedzi lat 90.

Koncert Księżyca przed tak dużym audytorium jak w krakowskim kościele stanowił pewien wyłom w ich filozofii. Członkowie kwintetu powtarzali zawsze, że ich ideą jest robienie muzyki nienachalnej i peryferyjnej. Mając takie założenia, prędko porozumieli się z naczelnym romantykiem alternatywnej sceny lat 90. – Wojckiem Czernem. Ten niezachwiany w swoim idealizmie producent, wydawca i muzyk od kilkunastu lat mieszka w Rogalowie – małej wiosce, usytuowanej w malowniczej scenerii pomiędzy Nałęczowem a Kazimierzem Dolnym. Własnymi środkami buduje tam analogowe studio. Choć prace wciąż postępują, z jego gościny korzystali już Tomasz Budzyński („Luna”), Robotobibok („Nawyki przyrody”) czy Lao Che („Powstanie Warszawskie”).

Czern zapraszał w swoje progi tylko artystów, których muzyka jego zdaniem mogła znieść próbę czasu. A ich działalność sygnował nazwą OBUH.

Polityka 47.2014 (2985) z dnia 18.11.2014; Kultura; s. 86
Oryginalny tytuł tekstu: "Romantycy z bocznicy"
Reklama