Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Nie tylko wokalista

Joe Cocker – mistrz cudzych piosenek

Facebook
Joe Cockera wspominamy dziś jako wykonawcę kilku piosenek, z których żadna nie była jego, ale też żadna bez jego interpretacji nie byłaby tym, czym jest.

Nie tylko. Był Cocker, rzecz jasna, wybitnym wokalistą, lecz to nie wszystko. Bo czy nawet najlepszy szansonista albo młody talent z „X-Factora” potrafiłby tak wykonać „With a Little Help from My Friends” grupy The Beatles, by skraść tę piosenkę największym gwiazdom swojego pokolenia? Sprawić, byśmy kojarzyli ją na równi z jego osobą?

To przypadek z gatunku takich, jakie w historii muzyki rozrywkowej klasyfikuje się zwykle jako fantastyczny zbieg okoliczności. Tyle że Johnowi Robertowi Cockerowi coś takiego przytrafiało się w życiu zbyt często, by tłumaczyć to rachunkiem prawdopodobieństwa.

Zaczynał karierę gdzieś na tyłach boomu w brytyjskiej muzyce rozrywkowej i długo grał w lokalnych klubach, gdy niewiele starsi koledzy z The Beatles robili już światową karierę. To nie przypadek, że przełomem było dla niego wykonanie „With a Little Help...”, którym w roku 1968 podbił brytyjską listę przebojów. Cztery lata wcześniej zaliczył już mniej udaną próbę singlowego debiutu z „I'll Cry Instead” tych samych Beatlesów – wiedział, co mu się podoba i co do niego pasuje, jeśli chodzi o repertuar.

Dzięki temu instynktowi trafnego dobierania sobie już wydanych piosenek Joe Cocker zbudował swoją karierę. Sięgał po utwory niekoniecznie pierwszoplanowe, a jeśli nawet powtarzał bardziej znane refreny, to całość mocno przearanżowywał wraz ze swoimi współpracownikami, świetnymi sidemanami (wiele z takich coverów przygotowywał świetny trębacz Jim Price, a na gitarze w coverze Beatlesów grał Jimmy Page). Tak było z hitem Beatlesów, mocno zwolnionym i odświeżonym przez Cockera.

Kilka lat później to samo udało się z piosenką Billa Prestona (muzyka skądinąd bliskiego zostania „piątym Beatlesem” w latach 60.

Reklama