Twoja „Polityka”. Jest nam po drodze. Każdego dnia.

Pierwszy miesiąc tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Szkoda, że Cię tu nie ma

Kawiarnia literacka

Dziś każda śmierć wybitnego humanisty wypracowuje medialne formuły pożegnania i żałoby. Ich oryginalność bywa wątpliwa, konwencjonalność natomiast – oczekiwana.

Obłaskawienie wydarzenia śmierci w języku redukuje go najczęściej do pasma płaczliwego tudzież panicznego – oto tracimy kogoś, kogo zastąpić się nie da. Nie inaczej stało się w przypadku Stanisława Barańczaka. Tu akurat „niezastąpioność” jest oczywista, a panika uzasadniona. Myślę, że sam Barańczak, jako genialny podsłuchiwacz języka mówionego i pisanego, miałby używanie, przyglądając się nekrologicznej obławie, jaką mu urządzamy. I najpewniej wybaczyłby nam ten brak leksykalnego polotu. Kiedy ta śmierć stała się faktem, straciliśmy głowę, a języki mamy poplątane.

Skądinąd ci, którzy zdają sobie sprawę, kim był Stanisław Barańczak dla polskiej kultury, mieli czas, żeby przygotować się na ostatecznie złą wieść z Newtonville. W głębokim sensie poeta zniknął z życia publicznego dawno temu. I chyba trochę się do tego przyzwyczailiśmy. Wiódł życie nieobecnego. Ta nieobecność była jednak bardzo żywotna, brzemienna w skutki, silnie odczuwalna nie tylko w kręgach literackich, ale również w przestrzeni społecznej.

Był bowiem Barańczak egzystencjalnym wzorem nie tyle humanisty, co po prostu człowieka przenikliwie rozumiejącego rzeczywistość jako nieskończenie skomplikowany obszar domniemań, a nie diagnoz. Owszem, w swoich wierszach wypracował krytyczną diagnostykę reżimowego zakłamania PRL, a w późniejszych tomach niewesołą diagnostykę metafizyczną, to jednak każdy z jego utworów pozostawiał jakąś przestrzeń niedopowiedzenia. Być może dlatego wiersze te zupełnie się nie zestarzały. Ich uniwersalność pracuje na mocy poznawczych ograniczeń, a nie na pełnej parze ideologii określonej prawdy. Problematyczność słowa „prawda” w ujęciu Barańczaka jest nierozstrzygalna, okazuje się najczęściej dyskursywnym nadużyciem.

Polityka 2.2015 (2991) z dnia 06.01.2015; Kultura; s. 78
Oryginalny tytuł tekstu: "Szkoda, że Cię tu nie ma"
Reklama