Zakorzenione w dokumencie oraz w eksperymentalnym teatrze filmy Dardenne’ów nie są trudne w odbiorze. Żaden z nich nie przebił się jednak do czołówki box office, przynosząc dochód średnio 5,5 mln dol. (tyle co „Ida”). Gdyby poprosić przeciętnego kinomana o wymienienie kilku tytułów niemłodych już, bo 61-letniego Luca i trzy lata starszego Jeana-Pierre’a, większość miałaby z tym kłopot.
W Polsce zaistnieli dopiero w 2005 r., gdy w minimalnej liczbie kopii wprowadzono na ekrany „Dziecko” – dramat o niedojrzałym, młodym złodzieju, który w tajemnicy przed swoją dziewczyną sprzedaje handlarzom ich własne, nowo narodzone dziecko, żeby spłacić dług. Była to szósta z kolei fabuła belgijskich reżyserów. Potem nakręcili jeszcze trzy: wstrząsające „Milczenie Lorny” o albańskiej imigrantce wychodzącej za mąż za narkomana w zamian za obietnicę otrzymania belgijskiego obywatelstwa. I „Chłopca na rowerze” – o dziecku z poprawczaka starającym się wzbudzić miłość niezainteresowanego nim ojca. Najnowsze dzieło „Dwa dni, jedna noc”, o cierpiącej na depresję kobiecie zwolnionej z pracy na skutek braku solidarności kolegów, wejdzie do kin w tym tygodniu.
Dusza ponad system
W „Dwóch dniach, jednej nocy” bohaterka walczy o przywrócenie etatu. Musi przekonać 16 pracowników, którzy głosowali za wyrzuceniem jej z firmy, żeby zrzekli się premii w wysokości tysiąca euro. Brzmi niezbyt zachęcająco, kojarzy się z produkcyjniakami, wbrew pozorom nie jest to jednak film o drapieżnej rywalizacji w cynicznym świecie zachodniej demokracji.