Rękopis znaleziony w starym kinie
Mija 50 lat od premiery „Rękopisu znalezionego w Saragossie”
Znającym złożoną konstrukcję wielkiej powieści (nie tylko literacko, ale również objętościowo) jej ekranizacja mogła wydawać się – choćby ze względu na liczbę wątków, kostiumowy charakter i egzotykę pleneru – rzeczą co najmniej karkołomną. Powstał jednak obraz niezwykły, jeden z najwspanialszych w polskim powojennym kinie – filmowe arcydzieło wiernie oddające ducha arcydzieła francuskiej (bo w tym języku napisano powieść) oświeceniowej literatury.
Wampir Sejmu Czteroletniego
Powieści tak niezwykłej jak „Rękopis znaleziony w Saragossie” nie mógł stworzyć człowiek zupełnie zwyczajny. Jan Potocki, pochodzący z jednej z najznakomitszych polskich rodzin magnackich, urodzony w Pikowie na Podolu 8 marca 1761 r., jako zaledwie siedmiolatek wyjechał wraz z bratem za granicę. Po dziesięciu latach, wykształcony, oczytany w oświeceniowej publicystyce i literaturze, choć ledwo mówiący po polsku, Jan Potocki powrócił do kraju. Nie na długo jednak. Zaciągnął się do armii austriackiej i w stopniu oficera walczył z Prusami w mało efektownym konflikcie, nazwanym przez żołnierzy „wojną kartoflaną”. Chwilę później wstąpił w szeregi rycerzy zakonu św. Jana i odbył nawet kilka „karawan” na maltańskich galerach – rejsów po Morzu Śródziemnym przeciw muzułmańskim piratom. Równie szybko jak armię austriacką porzucił i zakon – podróżował i pisał relacje ze swoich podróży do Turcji i Egiptu, Holandii, Hiszpanii i Maroka.
Po raz kolejny wrócił do kraju, by ożenić się z „najpiękniejszą Polką”. Tak w 1785 r. nazywano pannę młodą, Julię Lubomirską (małżeństwo było, rzecz jasna, aranżowane). Trzy lata później Potocki powrócił na dłużej – ubrany w „strój narodowy”, w kontuszu i z karabelą u boku, choć dalej słabo mówiący po polsku, został posłem na sejm czteroletni, stając po stronie reformatorów.