Ulica Dalagatan 46. Z biografią Margarety Strömstedt pod pachą (właśnie wznowiło ją po latach wydawnictwo Marginesy) wchodzę na pierwsze piętro. Dzwonek i szybka myśl, że chyba pomyliłam numery, bo otwiera mi bardzo młody chłopak. Ale to nie jest najmłodszy kustosz na świecie, tylko prawnuk Astrid Johan Palmberg. Muzeum nie jest jeszcze otwarte dla publiczności, można je na razie zwiedzać wirtualnie (na stronie www.astridlindgren.se).
Pisarka spędziła w tym mieszkaniu 60 lat – od 1942 aż do śmierci w 2002 r. Wszystko jest tak jak za jej życia, w kuchni stoją nawet jej przyprawy – lubiła gotować. Jest salon, w którym przyjmowała premiera i królową angielską. W rogu porcelanowa misa – prezent od Gorbaczowa. W gabinecie biurko z maszyną do pisania, widok na park i lodowisko, mnóstwo książek i winylowych płyt z jazzem. W jadalni dwa stoły – osobny dla dzieci, bo cała rodzina nie mieściła się przy jednym. Zatrzymujemy się przy starym drewnianym łóżku. – Tutaj powstała „Pippi” – mówi Johan Palmberg. – To było łóżko mojej babci Karin, dla której Astrid wymyśliła Pippi. Na końcu korytarza mały, bardzo skromny pokój, z tapczanem, patchworkową narzutą, stoliczkiem nocnym i szafą. To tutaj Astrid mieszkała przez większość życia, jej mąż zmarł w 1952 r., a dzieci szybko się wyprowadziły. Została sama, ale całkiem tę samotność lubiła. Lubiła też, kiedy przychodziła cała rodzina – z wnukami, prawnukami – na tradycyjny obiad w pierwszy dzień świąt.
– Jaka była? Miało się wrażenie, że ona słucha cię uważnie. Zawsze miała dla nas, dzieci, czas.