Debiut Vargi, czyli zbiór opowiadań „Pijany anioł na skrzyżowaniu ulic” z 1992 r., jest dziś białym krukiem. Nie do zdobycia. Chyba że uda się go komuś upolować u wydawcy – w Staromiejskim Domu Kultury. Varga nie chciał go wznawiać, nie ma go w bibliotekach, za swój debiut uważa powiastkę „Chłopaki nie płaczą” z 1996 r. „Pijany anioł” jest rzeczywiście bardzo młodzieńczy. To rodzaj prozy poetyckiej, której później pisarz się wystrzegał, ale znajdziemy tu mnóstwo wątków kluczowych dla jego pisania: choćby śmierć i dance macabre. Cała twórczość Vargi układa się na kształt współczesnego tańca śmierci, bohaterowie albo giną, albo zabijają, a czasem tracą życie w pierwszej scenie – nie ma sprawy ważniejszej niż śmierć.
Stąd bierze się ograniczenie tej prozy: Varga nie wychodzi poza pewne ramy, możemy przewidzieć, że bohaterem następnej książki będzie znowu starzejący się alkoholik, bo taki ktoś szczególnie mocno czuje oddech śmierci. Z drugiej strony, jego opowieści umieralne są coraz bardziej dojmujące, Varga relacjonuje rozpad ciała, lubuje się w opisach oznak starzenia i kaca – stanu, w którym najlepiej widać dezintegrację i śmiertelność.
W tym pierwszym zbiorze pojawia się też po raz pierwszy znienawidzone (i jednocześnie ukochane) miasto, czyli Warszawa, które stanie się ważnym bohaterem jego prozy. Im dalej, tym lepiej widać, że ten jego pojedynczy alkoholik, nieudacznik – którego możemy nienawidzić i który sam sobą pogardza – jest punktem wyjścia do rozprawy z polskością, ze wszystkimi jej wynaturzeniami, śmiesznościami i kompleksami. Taką zwięzłość jak w tym pierwszym zbiorku Vardze udało się osiągnąć tylko w „45 pomysłach na powieść” (1998 r.