Żeby wydawać komiksy za granicą, najlepiej mieć komiks wydany za granicą. Brzmi to paradoksalnie, ale to prawda. Dopóki twórca nie wyrwie się z zaklętego rejonu polskiego języka, może mieć problem. A im trudniejszy do zaszufladkowania artysta, tym bardziej skazany jest w Polsce na niewielką sprzedaż. Doskonale wie o tym Maciej Sieńczyk, który publikując w 2005 r. „Hydriolę” (jej liczący 2 tys. sztuk nakład sprzedawał się przez kilka lat), jak na rodzime warunki był w owym czasie eksperymentatorem. Nawet gdy kilka lat później dostał nominację do nagrody Nike, niektórzy dziennikarze wciąż zastanawiali się, czy mają do czynienia z komiksem. Tymczasem to, co w Polsce uchodzi za eksperyment, we Francji i we Włoszech ma swoje niewielkie, ale wierne grono czytelników.
Sieńczyk otworzył sobie do nich drogę publikacją kilkustronicowej nowelki w międzynarodowym magazynie komiksowym „kuš!” z redakcją na Łotwie. Niszowym, ale bacznie obserwowanym przez wydawców, bo to miejsce, z którego wyławia się nowe talenty. Robi to między innymi włoska Canicola – słynąca z doskonale opracowanych graficznie edycji i trzymająca się blisko świata sztuki. Włoska premiera nominowanych do Nike „Przygód na bezludnej wyspie” miała miejsce w październiku 2014 r., a polski twórca był gościem festiwalu komiksowego w Ferrarze. W lipcu 2014 r. poznańskie wydawnictwo Centrala wydało wersję anglojęzyczną, którą chwalił jeden z najbardziej cenionych brytyjskich krytyków Paul Gravett, a o artyście wspominało również brytyjskie wydanie „Art Review”. Zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i we Włoszech „Przygody na bezludnej wyspie” ukazały się w nakładzie 1 tys.