Dorota Szwarcman: – Rozpoczynają się próby do opery Pawła Mykietyna „Czarodziejska góra” według Tomasza Manna, która ma zostać wykonana w pana reżyserii na tegorocznym Malta Festivalu. W jaki sposób można stworzyć spektakl teatralny z dzieła tak wielowątkowego i filozoficznego?
Andrzej Chyra: – Dla mnie to też zagadka. To tak jak w tym słynnym dowcipie: przychodzi mężczyzna do jubilera z olbrzymią perłą i każe ją sobie przewiercić. Nikt z pracowników nie chce tego zrobić, wreszcie oddają perłę praktykantowi. Dlaczego? Bo on nie zna jej wartości, jemu nie zadrży ręka. Tak sobie trochę z tego żar-tuję, ale sam jeszcze nie wiem, co z tego będzie. Michał Merczyński [dyrektor Malta Festival Poznań – przyp. red.] złożył mi tę propozycję dwa lata temu i wydawało się, że czasu jest dużo. Poprosiłem więc o współpracę przy pisaniu libretta Małgosię Sikorską-Miszczuk. Z Pawłem Mykietynem Michał już wcześniej rozmawiał. Małgosia w końcu znalazła, można powiedzieć, jakiś wytrych fabularny i stworzyła libretto, które i tak trzeba było jeszcze skracać. Efekt z pewnością wzbudzi kontrowersje. Myślę, że żaden z miłośników „Czarodziejskiej góry” nie będzie usatysfakcjonowany, bo faktycznie trudno zawrzeć tyle treści w jednym spektaklu.
Twórczość Manna jest jeszcze chroniona?
To już zmartwienie Malty; myślę, że jest tego świadoma i nie da sobie zrobić krzyw-dy. Magda Maciejewska już robi kostiumy, a Mirek Bałka zaprojektował przestrzeń. W sumie to jest dla mnie bardzo ciekawe spotkanie. Na razie czuję się jeszcze raczej koordynatorem tego wydarzenia, a nie reżyserem, tym bardziej że dopiero teraz dostałem całą muzykę i tekst.