Na kilka tygodni przed festiwalem polskiej piosenki w Opolu atmosfera jest taka, jakby już było po zawodach. Największa prezentacja krajowej muzyki – 104 wykonawców na kilkunastu scenach – już się odbyła. Pod koniec kwietnia, w Poznaniu. Karnety sprzedano z kilkutygodniowym wyprzedzeniem, do tego zjechało prawie 200 delegatów z mediów, wytwórni płytowych i agencji koncertowych. I mogli się tu dowiedzieć o dzisiejszej polskiej scenie muzyki rozrywkowej więcej niż przez kilka ostatnich lat powiedziało im o niej obecne Opole w telewizyjnej formule.
Pół wieku tradycji opolskiego festiwalu, z jego prestiżowymi niegdyś konkursami Premier i Debiutów, znamy dość dobrze. Nazwa młodej (to dopiero druga edycja) poznańskiej imprezy pozostaje jednak dla postronnych dość enigmatyczna: Spring Break Showcase Festival &Conference. Brzmi jak gdyby przedsiębiorczy poznaniacy i w tej dziedzinie zaprosili kraj na targi zamiast tradycyjną festiwalową prezentację. I coś w tym jest.
Spoglądając w przyszłość
Showcase to modne angielskie słowo oznaczające przegląd. Teoretycznie więc zupełnie nieprzydatne – tyle tylko, że słowa „przegląd” w Polsce unika, kto może. Kojarzy się z piosenką dziecięcą czy studencką, ewentualnie z przeglądem amatorów w lokalnym domu kultury. A showcase nabrał w tej sferze dodatkowego znaczenia: to seria krótkich koncertów z autorskim repertuarem, które jeszcze nie znużą, a już pozwolą nabrać orientacji w prawdziwych możliwościach i repertuarze każdego z wykonawców.
Jak łatwo zauważyć, w Opolu na głównej scenie można zaśpiewać piosenkę czy dwie. Najlepiej nowe wersje utworów nawiązujących do tutejszej tradycji. Dłuższe recitale zarezerwowane są dla tych, których zechce oglądać największa publiczność w czasie dobrej oglądalności w telewizorze.