Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Dobrzy ludzie

Kawiarnia literacka

Nie wiedziałem nawet, gdzie jest Bieżuń.

W powiecie żuromińskim, na Mazowszu. Mieszkał tam Dominik Szymański, lat 14. Mieszkał, już nie mieszka, powiesił się na sznurówkach, bo w szkole koledzy urządzili mu festiwal hejtu. Zasłużenie: w końcu nosił rurki, układał włosy i był „pedziem”. Nie trzeba chyba lepszego dowodu na to, że homofobia to nie jakaś oderwana od życia sprawa, jakiś „pogląd” (który można przyjmować, można się z nim nie zgadzać, ale ma swoje miejsce w społeczeństwie), lecz zwykła podłość, podłość, która zbiera konkretne ofiary.

Ale nie, niektórym to nie wystarczy. I myślę nie tylko o bieżuńskich i pozabieżuńskich gimnazjalistach, nie myślę też o tej gromadzie, która o tragedię obwiniła wszystkich (począwszy od ofiary, bo Dominik był za słaby, przez jego rodziców, aż po równościowców z parad, bo to przez tę ich nachalną propagandę, te ich prześladowania), oprócz homofobicznych prześladowców, którzy zmienili życie chłopca w piekło. Myślę o tak zwanych dobrych ludziach. Dobrzy ludzie reagują z troską. Udostępniają na fejsie zdjęcia ofiary, wklejają świeczki. I opowiadają, jakie to straszne, że rzecz się sprowadza do homofobii. Bo przecież to nie o to chodzi, w ogóle nie o to chodzi.

Po pierwsze: Dominik nie był gejem, co poświadcza jego matka. Pomijam już, ile matek jest świadomych nieheteroseksualnej orientacji syna, kiedy ma on ledwie 14 lat. Ale nawet gdyby nim nie był – cóż to zmienia? Można być ofiarą homofobii, nie będąc gejem, bo logika prześladowań jest swoista. Polacy, których wzięto za Żydów w czasie pogromu kieleckiego, ucierpieli z powodu antysemityzmu, a nie antypolonizmu.

Polityka 29.2015 (3018) z dnia 14.07.2015; Kultura; s. 71
Oryginalny tytuł tekstu: "Dobrzy ludzie"
Reklama