Stan na dzisiaj: wyprodukowanych 11 filmów, oszałamiająca średnia blisko 800 mln dol. przychodu na tytuł. Do tego aż trzy pozycje w pierwszej dziesiątce najbardziej dochodowych produkcji kinowych w historii. Plany Marvel Cinematic Universe (Kinowe Uniwersum Marvela, w skrócie nazywane MCU) obejmują zaś drugie tyle premier, z najbliższą, „Ant-Manem”, lada dzień, a najodleglejszą – „Inhumans” – w lipcu 2019 r. Dorzućmy do tego trzy już emitowane seriale i kolejne cztery w drodze, komiksy i kilka filmów krótkometrażowych. W pamięci zaś powinniśmy mieć fakt, że rok 2019 nie będzie stanowił zamknięcia tej opowieści, a jedynie kolejny jej etap.
Siatka herosów
We wciąż powszechnie obowiązującym w Hollywood modelu kręci się film – jak w wypadku „Terminatora” czy „Szybkich i wściekłych” – a jeżeli ten odniesie sukces kasowy, myśli się o kontynuacji opowieści. Albo według wcześniejszego planu, albo naprędce wymyślając kolejne przygody tych samych bohaterów. Efekt to w zasadzie coś bardziej w stylu kinowego serialu, gdzie cała historia rozwija się na jednej osi, a choć część obsady może się zmieniać, kluczowi bohaterowi powracają – przykładem „Piraci z Karaibów” czy „Indiana Jones”. Tymczasem uniwersum Marvela to siatka. Wprawdzie składają się na nie również mniejsze serie, jak trzy filmy z cyklu „Iron Man” czy „Thor” i „Thor: Mroczny świat”, gdzie poszczególni bohaterowie w pojedynkę załatwiają swoje sprawy, jednak od czasu do czasu wszyscy spotykają się w fabułach-węzłach, jak „Avengers” i „Avengers: Czas Ultrona”, by wspólnie zmierzyć się z wyjątkowo groźnym przeciwnikiem.