Mam nadzieję, że nie uległabym męskiemu urokowi Witkiewicza i udzieliłabym mu rzeczowych wyjaśnień dotyczących szans i mielizn – śmieje się Magdalena Ziomek-Frąckowiak, historyk sztuki z dyplomem poznańskiej uczelni. Magda jest założycielką agitPolska e.V., stowarzyszenia promującego polsko-niemieckie inicjatywy kulturalne. Działa też w stowarzyszeniu SMartDe w dzielnicy Kreuzberg: drugie podwórko przy Mehringdamm, minąć różową wannę, w której zieleni się trawa. SMartDe prowadzi serwis informacyjny dla artystów, którzy szukają dla siebie miejsca w Berlinie lub pracują międzynarodowo. To tu freelancerzy – bez etatów i stałych dochodów – mogą uzyskać informacje w sprawach prozy życia, ale też pomoc w nawiązaniu kontaktów artystycznych.
Magda nie zdziwiłaby się ani trochę, gdyby Witkacy zdecydował się na Berlin. Dokładnie 130 lat po jego urodzinach i 100 lat po śmierci jego ojca (2015 r. został ogłoszony przez Senat RP Rokiem Witkiewiczów) miasto ma znów dużą scenę awangardowej sztuki i wprost kipi od liczby kulturalnych wydarzeń. I znowu niczym magnes przyciąga artystów. Fama głosi bowiem, że do zaistnienia w artystycznym świecie najlepszy jest Berlin. Malarze, architekci, reżyserzy, śpiewacy, tancerze z różnych zakątków Europy i świata pakują do plecaków parę ciuchów i przepełnieni wiarą, że rzucą świat na kolana, gdy ten się tylko o nich dowie, wysiadają na Hauptbahnhofie.
Wizja w zasięgu ręki
Na początek najlepsi są przyjaciele lub znajomi, bo przygarną, przynajmniej na jakiś czas. Przybysze mogą więc w tych pierwszych tygodniach pobytu zachwycać się mnogością wystaw, galerii, przedsięwzięć. Wizja olśnienia współczesnych i potomnych wydaje się w zasięgu ręki, zwłaszcza że władze miasta są szczególnie łaskawe dla debiutantów, newcomerów i imigrantów, którzy mogą zgłaszać autorskie pomysły w licznych imprezach dotyczących m.