Pomysł, by na świętowanie Kantora wybrać brazylijskie miasto, wydaje się na pierwszy rzut oka podszyty absurdem tak silnie, jak niektóre z artystycznych działań samego artysty. Jeżeli już za granicą, to może raczej we Francji, w Niemczech czy we Włoszech, a więc w krajach, gdzie artysta najczęściej gościł za życia ze swą sztuką i spektaklami? O Polsce w każdym razie możemy zapomnieć, bo jakoś żadnej poważnej instytucji kulturalnej nie przyszło do głowy, by uhonorować Kantora w sposób kompleksowy i z podobnym co Brazylijczycy rozmachem. Nawet pomimo tego, że 2015 r. został ogłoszony Rokiem Tadeusza Kantora przez UNESCO.
Czemu zatem São Paulo? Pretekst formalny istnieje. Otóż w 1967 r. na tutejszym Biennale Sztuki Kantor otrzymał jedną z nagród. Wprawdzie nie zaważyła ona na jego artystycznym życiu tak jak analogiczne wyróżnienie dla Magdaleny Abakanowicz w 1965 r., ale jakimś punktem zaczepienia pozostaje. Jest jednak i powód poważniejszy, merytoryczny. Otóż teatr Kantora to jedna z najbardziej rozpoznawanych w tym kraju marek europejskiej sztuki sceny. Powstają tu o nim doktoraty, w 2008 r. ukazał się wybór jego pism zatytułowany „Teatr śmierci”, a gorącym orędownikiem dorobku autora „Wielopola, Wielopola” jest guru tutejszego teatru Antunes Filho.
Sama realizacja jest jednak jeszcze bardziej nieoczywista. Zjednoczone, dwunarodowe siły kuratorskie (brazylijski socjolog Ricardo Muniz Fernandes oraz dyrektor Muzeum Sztuki w Łodzi Jarosław Suchan; producentem wystawy jest Instytut Adama Mickiewicza) postanowiły bowiem zaprezentować Kantora w sposób totalny, na wszystkich polach jego aktywności.