Z kolei za każdym razem, gdy próbowałem postępować mądrze – mowa o próbach założenia rodziny, znalezienia „normalnej pracy”, wskoczenia w marynarkę – lądowałem z ręką w nocniku, a niekiedy musiałem zaczynać wszystko od nowa.
Czym są głupoty? Ludzie mają różne, a nieszczęsnym każdy, kto się ich pozbawił. W moim wypadku są to muzyka, sport, gry wideo, idiotyczne filmy, a także – zwłaszcza – skłonność do draki. Dzięki tym drobiazgom żyję w dwóch światach jednocześnie, na podobieństwo człowieka średniowiecza, z tą różnicą, że zamiast Boga mam pierdoły. Tak samo jak On radują w trudnych chwilach i przypominają o sobie, gdy w ataku idiotyzmu rozważam rozpoczęcie mądrego, rozsądnego życia.
Jedną głupotę musiałem zawiesić. W niektóre wieczory przed oczy powracają czerwone skały Teksasu i lampart, który zatańczył w świetle reflektorów naszego samochodu gdzieś na bezdrożach Republiki Południowej Afryki. Na razie podróżować mogę co najwyżej palcem po ekranie ciekłokrystalicznym. Włóczenie się po Europie to żadne podróżowanie. Kocham wyruszać jak najdalej i sama odległość jest dla mnie wartością, a tam, w Afryce i Ameryce, byłem naprawdę szczęśliwy. Teraz przy domu trzymają mnie obowiązki. Polubiłem swoje kajdany. Wiem, że kiedyś je zrzucę i znów będę podróżował.
Z przyjaźniami sprawa wygląda poważniej. W dzieciństwie lubiłem książki, więc nie lubili mnie koledzy, a koleżanki zwłaszcza. Tęskniłem ku grupie i męskim przygodom. Jako nastolatek w przyjaźni widziałem szansę na pełne bycie sobą, jakkolwiek kretyńsko by to brzmiało. Los niezbyt chętnie spełnia marzenia, lecz w tym wypadku wykazał się hojnością. Niektóre moje przyjaźnie trwają ćwierć wieku, większość – niewiele mniej.