Ukazał się w Polsce monumentalny reportaż „Głód” Argentyńczyka Martína Caparrósa. Swoją książkę, która jest efektem kilkunastoletnich podróży, Caparrós (rozmawialiśmy z nim w POLITYCE 14) zaczyna od tego, że głód jako efekt klęski żywiołowej albo wojny to tylko wierzchołek góry lodowej. Samą górą są miliony ludzi cierpiących i umierających w milczeniu.
Wierzchołkiem góry lodowej można też w jakimś sensie nazwać jego książkę. Choć „Głód” należy do arcydzieł gatunku, stoi za nim trwający od kilkunastu lat boom na reportaż w Ameryce Łacińskiej, którego echa docierają do nas dopiero teraz.
Pięć wieków kronikarzy
„Antonio Pigafetta, florencki żeglarz, który towarzyszył Magellanowi w pierwszej podróży dookoła świata, spisał podczas swojego pobytu w naszej południowej Ameryce szczegółową kronikę, która wydaje się raczej przygodą wyobraźni – zaczął w 1982 r. swoją noblowską przemowę Gabriel Garcia Márquez. – Ta zwięzła i fascynująca książka, w której kryją się zalążki naszych współczesnych powieści, jest ni mniej, ni więcej tylko najbardziej zadziwiającym świadectwem naszej rzeczywistości w tamtych czasach”.
Z dzisiejszej perspektywy to, że wielki Gabo przywołał w noblowskim przemówieniu jednego z kronikarzy opisujących „Nowe Indie”, wydaje się znakiem. Kilkanaście lat później Márquez – nie tylko wybitny powieściopisarz, ale też doświadczony dziennikarz i reporter – założył bowiem Fundację Nowego Dziennikarstwa Iberoamerykańskiego (Fundación para el Nuevo Periodismo Iberoamericano, FNPI), która miała wykształcić najlepsze reporterskie pióra na kontynencie.