Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Cały świat jest sceną dźwiękową. Szekspir na dużym ekranie

„Makbet” w reż. Justin Kurzel (2015) „Makbet” w reż. Justin Kurzel (2015) Best Film / materiały prasowe
Szekspir, niczym ciemna materia, zawsze gdzieś był i jest. I nadal inspiruje twórców.
„Tragedia Makbeta” w reż. Romana Polańskiego (1971)mat. pr. „Tragedia Makbeta” w reż. Romana Polańskiego (1971)

Materiał partnera British Council

Najwcześniejsza wersja Szekspira przełożonego na celuloid pojawia się w roku 1899 (mowa tu o filmie „King John”, w którym zagrał sir Herbert Beerbohm Tree). Niemych adaptacji przybywa potem sukcesywnie w latach poprzedzających pierwszą wojnę światową (wiele z nich znaleźć można na doskonałej składance wydanej przez Brytyjski Instytut Filmowy). Jednak to dopiero druga wojna światowa – w przypływie zdrowej dawki patriotycznego entuzjazmu i dzięki geniuszowi jednego z najlepszych brytyjskich aktorów, Laurence’a Oliviera – wydała na świat „Henryka V” (1944), pierwszą szekspirowską produkcję w boskim technikolorze, wykorzystującą medium filmu w sposób dotąd niespotykany. Olivier stworzył zresztą później jeszcze dwa majstersztyki – „Hamleta” (1946) i „Ryszarda III” (1955), które dopełniły luźno pojętą trylogię.

Mniej więcej w tym samym czasie z Olivierem rywalizował Orson „Obywatel Kane” Welles, w wyścigu o tytuł mistrza kina szekspirowskiego, produkując własną serię wielce innowacyjnych, jednak wyraźnie niskobudżetowych adaptacji, zwieńczonych filmem „Falstaff” (albo „Chimes at Midnight”, 1965).

I chociaż specjaliści z Hollywood poddali materiał genetyczny dzieł Szekspira licznym modyfikacjom przy produkcji popularnych gatunków filmowych, to i tak centrum jego radykalnego przeobrażenia stała się Japonia. Decyzja epickiego reżysera Akira Kurosawy, by połączyć wrażliwość historii samurajskich z estetyką teatru Nō i zastosować je u Szekspira, w rezultacie dała nam pasjonującą przeróbkę „Makbeta” na historyczny film akcji, czyli „Tron we krwi” (1957).

Reklama