Olga Tokarczuk: Znaczenia słów są szarpane i wleczone w tę i we w tę
Olga Tokarczuk o literaturze i funkcjonowaniu nowej władzy
Justyna Sobolewska: – Zaprosił cię jeden z najważniejszych festiwali literackich na świecie, ale polska strona odmówiła opłacenia biletu do Nowego Jorku.
Olga Tokarczuk: – Zostałam zaproszona na PEN World Voices Festival i wbrew wcześniejszym ustaleniom w ostatniej chwili, kiedy już byłam w drodze, moja podróż musiała zostać sfinansowana przez prywatnego sponsora. Zmieniły się priorytety i polityka kulturalna, ale konkretne zmiany są jakoś trzymane w biurkach, komunikowane wewnętrznie, szeptem i anonimowo. Tymczasem chcielibyśmy mieć jasność, że jesteśmy na jakichś czarnych listach, a nie dowiadywać się o tym na lotnisku.
Do tej pory było tak, że zagraniczni wydawcy i tłumacze zwracali się po dofinansowanie do Instytutu Książki. Teraz to polska strona chce decydować, co będzie tłumaczone?
Wydawcom zagranicznym doskonale znany jest fakt, że Instytut Książki dofinansowuje tłumaczenia literatury polskiej na języki obce i promuje jej obecność na zagranicznych rynkach. Mamy cudowny, adresowany do zagranicznych wydawców Program Translatorski ©Poland. To sprawdzony mechanizm wspierania przez państwo tłumaczeń ambitniejszych książek, którego wszyscy nam zazdroszczą, choć wiele krajów dofinansowuje przekłady swojej literatury. Tu jednak nadzwyczajna jest wydajność tego systemu, o czym zaświadcza imponująca lista tytułów, jakie do tej pory wsparł Instytut Książki, dostępna na stronach internetowych IK.
I nie widać, żeby jakaś jedna opcja była promowana.
Nie sposób doszukać się tu mechanizmu faworyzowania jednych, a wykluczania innych autorów, bo przecież zawsze działa to tak, że najpierw pojawia się przekonany do książki wydawca, który chce ją wydać; zazwyczaj jest też już tłumacz, który nierzadko sam jest orędownikiem tego tłumaczenia i o nie zabiega.