Niemal połowa książek, które pojawiają się na naszym rynku, to przekłady. „Przyszłym językiem Europy jest przekład” – ogłosił Umberto Eco ponad 20 lat temu. „Szekspir nie pisał po polsku” – takie przypinki, wymyślone przez Stowarzyszenie Tłumaczy Literatury, pojawiały się z kolei na Warszawskich Targach Książki w tym roku. Widać, że w ostatnich latach świadomość roli przekładu wzrasta – oprócz nagrody „Literatury na Świecie”, PEN Clubu i Zaiksu powstał w Gdańsku festiwal Odnalezione, poświęcony przekładowi, i Nagroda im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Tłumaczy honoruje Nagroda Gdynia (nawet w osobnej kategorii), Nagroda im. Kapuścińskiego, Nagroda Literacka Europy Środkowej Angelus, a od niedawna Nagroda im. Wisławy Szymborskiej przyznawana jest również za przekład książki poetyckiej. W ostatnich miesiącach ukazały się też dwie znakomite publikacje – „Przejęzyczenie”, rozmowy Zofii Zaleskiej z tłumaczami, i antologia „O nich tutaj” przygotowana przez Piotra Sommera, zbierająca ważne teksty dotyczące przekładu, które ukazywały się w „Literaturze na Świecie” od lat 80. To fascynujący przegląd najlepszej krytyki przekładu, zapis przygód z językiem, a jednocześnie ta antologia pozwala spojrzeć na przekłady jako na część naszej historii literatury.
Co się dzieje, kiedy w polszczyznę wrastają mocno przekłady, które kompletnie odbiegają od oryginału? Bywa czasem i tak, że przekład jest lepszy niż oryginał, temu np. zawdzięcza swoją popularność w Polsce William Wharton. Opowiadał o tym w jednym z wywiadów Wojciech Charchalis, tłumacz m.