Łatwo się domyślić, że na wieczorach połączonych szyldem „Najlepsze z najgorszych” nie spotykają się w lubelskim Centrum Kultury koneserzy francuskiej Nowej Fali, ale raczej ci, co chcą zobaczyć, jak meksykański zapaśnik powstrzymuje inwazję Marsjan. – Filmy klasy B są źródłem znakomitej rozrywki, ale stanowią też pełnoprawną część kinematografii i popkultury, tego faktu nie można ignorować. Wielu obecnie uznanych reżyserów, o światowej sławie, zaczynało od kina klasy B, które sami tworzyli lub się nim inspirowali – tłumaczy Monika Stolat, odpowiedzialna za prezentowanie lublinianom filmów tak złych, że aż dobrych. – Perfekcyjnie złe filmy mają swoją jakość i specyficzny urok. O dziwo, im gorzej film jest zrobiony, tym większą ma wartość. Dotychczas największym zainteresowaniem cieszyła się letnia projekcja filmu „Tureckie gwiezdne wojny”. Niemały wirydarz Centrum Kultury wypchany był po brzegi, a gdy zabrakło miejsc siedzących, spora liczba widzów oglądała cały film na stojąco, nie mogąc oderwać oczu od ekranu.
Wiele się zmieniło od 2002 r., gdy wiadomość o organizacji jednego z pierwszych w Polsce przeglądów najgorszych filmów Jądro Ciemności Andrzej Wajda skomentował słowami: „Źle się, dzieci, bawicie”.
Tak zły, że aż dobry
Czym jest zły film, wie każdy, kto choć raz wyszedł z kina w trakcie seansu albo zasnął z nudów przed telewizorem. Ale film tak zły, że aż dobry, to zupełnie inna historia, wdzięczny obiekt badań naukowych i uwielbienia fanów.
– Filmy stają się kultowymi klasykami na różne sposoby i nie muszą być złe, choć często takie są. Zawsze jednak decyduje publiczność. Kultowy klasyk to film, który nie osiągnął masowego sukcesu, ale ma oddanych fanów, którzy nie pozwalają mu umrzeć – mówi Hal C F Astell, krytyk filmowy, założyciel bloga Apocalypse Later i autor książki „Huh?