Coraz częściej mówi się o wojnie z Rosją – nie na Dzikich Polach, o które nikt nie dba, tylko w naszym zacisznym świecie – że jest więcej niż realna i prawdopodobnie zacznie się nad Bałtykiem, kto wie, czy nie w tym roku. Oczywiście nikt jej nie chce, przynajmniej jeśli spytać wprost, ale z obserwacji wynika, że wielu z nas jedną nogą już na niej jest.
10 kwietnia 2010 r. obudziłam się o dziewiątej i jak zwykle włączyłam radio: tupolew z polskim prezydentem rozbił się pod Smoleńskiem.