Konkurują wszyscy. Kompozytorzy rywalizują na utwory, pisarze – na powieści, reżyserzy – na filmy czy spektakle. A wszystkim siedzi w głowie, jak zła przepowiednia, jak klątwa, jak wyrok śmierci, słynna opinia Gałkiewicza z „Ferdydurke” na temat Słowackiego: „Nikogo to nie obchodzi, wszystkich nudzi”. I ta druga: „Jak to mnie zachwyca, kiedy mnie nie zachwyca”. Cóż więc robić, by zachwycało?
Ze sztuką sprawa jest szczególna. Rzadkie są przypadki odstawienia książki po przeczytaniu pierwszego zdania albo opuszczenia spektaklu po pierwszej minucie. Tymczasem w kontakcie z dziełem sztuki często liczy się ten pierwszy moment, owa chwila, która decyduje, czy praca nas wciągnie, czy pozostawi obojętnym. A przy tym niekoniecznie chodzi o to, by urzekało i olśniewało. Raczej zwracało uwagę. Przyciągało wzrok. A do tego wcale nie trzeba piękna.
Co i jak nas pobudza?
Otwarta w Zachęcie wystawa krąży właśnie wokół problemu reakcji widza na dzieło sztuki. Co sprawia, że pewne obrazy, rzeźby czy instalacje ledwie omiatamy wzrokiem, podczas gdy przy innych stajemy jak zamurowani? Kuratorka Maria Brewińska postawiła ciekawą tezę: zanim jeszcze nasza reakcja nabiera konkretnych kształtów emocjonalnych, typu radość, strach, wstyd, gniew czy wstręt, istnieje coś wcześniejszego, bardziej pierwotnego. To afekt, czyli rodzaj protoemocji; automatyczna reakcja organizmu na to, co widzialne, uczucie nieokreślone typu niepokój, napięcie, niepewność, przyciąganie lub odpychanie. Zaś sama ekspozycja ma być przeglądem wybranych prac, których afektywne oddziaływanie jest ponadprzeciętne.
Tytuł wystawy „Poza zasadą przyjemności” odsyła do klasycznej psychoanalitycznej teorii Freuda, penetrującej te stany osobowości, w których wyłączona jest świadomość.