Lekcja Gombrowicza
Klementyna Suchanow o swojej książce „Gombrowicz. Ja geniusz”
Justyna Sobolewska: – Książek o Witoldzie Gombrowiczu jest mnóstwo, ale to pierwsza, która opowiada jego życie tak szczegółowo – biografia ukaże się w dwóch tomach i liczy ponad tysiąc stron. O jakim czytelniku pani myślała?
Klementyna Suchanow: – Założyłam, że to nie będzie książka dla gombrowiczologów. Chciałabym, żeby była przede wszystkich dla ludzi młodych, nawet nastolatków, w wieku mojej córki, dla których Maisons-Laffitte nie jest oczywistością. I wiedziałam, że muszę tak to napisać, żeby dotrzeć do młodzieży, ale aby nie obrazić dorosłego inteligentnego czytelnika. Myślałam też o czytelniku zagranicznym, żeby trochę odpolonizować nasze spojrzenie na sprawy.
Skupiłam się na życiu, nie robię analiz dzieł. Studiów o Gombrowiczu jest wiele, poza tym cokolwiek bym się starała zanalizować, okazałoby się, że za pięć lat pojawi się nowa teoria. Interpretacje tracą aktualność, a mnie bardziej intrygowało, jak to się stało, że Gombrowicz został artystą, jak wyglądały te momenty twórcze, tajemnicze sam na sam ze swoją wyobraźnią. Chciałam na przykład pokazać miejsca, w których to się działo, w których ten akt się odbywał, choć nie wiem, czy udało mi się uchwycić sam „moment”. Mój stosunek do Gombrowicza nie zmieniał się w miarę coraz lepszego poznawania go. Z bliska mogłam zrozumieć jego często krytykowane podejście do finansów, do kariery. To było dramatyczne życie: w Argentynie jest pisarzem bez czytelników, bez pieniędzy, który zamiast tworzyć, musi harować w banku.
Jego debiutowi towarzyszyło upokorzenie: „Pamiętnik z okresu dojrzewania” zebrał sporo negatywnych recenzji. Opisuje pani takie przyjęcie ziemiańskie, po recenzji Kadena-Bandrowskiego, na którym Gombrowicz jest przedmiotem żartów jak Iwona z jego sztuki.