Jestem polityczny
Marcin Świetlicki o swojej najnowszej autobiografii-wywiadzie
Justyna Sobolewska: – Nie przyjął pan Paszportu POLITYKI w połowie lat 90., teraz też by pan odmówił?
Marcin Świetlicki: – Może bym przyjął, hi, hi. Wtedy byłem młodym zbuntowanym poetą i to niedobrzy koledzy mnie namówili. Teraz już wiem, że należy brać wszystkie nagrody, bo odmawianie mści się na człowieku. Jakże cudnie by wyglądało moje życie, gdybym nikomu nie odmawiał! Na jakież wyżyny bym dotarł!
Mówi pan Rafałowi Księżykowi o wierszu „Dla Jana Polkowskiego”, że go nie lubił przez lata, ale że dziś mógłby pan napisać podobny: „Poezja niewolników żywi się ideą,/idee to wodniste substytuty krwi./Bohaterowie siedzieli w więzieniach,/a robotnik jest brzydki, ale wzruszająco/użyteczny – w poezji niewolników”.
Przez długie lata wstydziłem się tego wiersza, nie dlatego, że był zły, tylko dlatego, że został wykorzystany do złych celów przez niedobrych ludzi. Obrzydł mi przez to wykorzystywanie, pisano: autor wiersza „Dla Jana Polkowskiego”, a nie autor książki „Zimne kraje”. To tak, jak piosenkarz napisze jeden głupi przebój i ten przebój idzie za nim przez lata, a on inne, lepsze rzeczy zrobił. A teraz znowu bym może ten wiersz napisał, może inaczej, ale te czasy, kiedy znowu na świeczniku jest taka zła poezja, kiedy zasłużonym dla mowy polskiej zostaje Wojciech Wencel etc., wróciły. Zaznaczam, że ten wiersz był napisany w 1988 r., kiedy o tej wolności, która się za rok pojawiła, nikt nie myślał, nikt w nią nie wierzył. Wtedy ten wiersz znaczył coś zupełnie innego.
On był traktowany jako otwarcie epoki: „Trzeba zatrzasnąć drzwiczki z tektury i otworzyć okno,/otworzyć okno i przewietrzyć pokój./Zawsze się udawało, ale teraz się nie/udaje.