Ekologiczny horror Darrena Aronofsky’ego „Mother!” ma wyrazić rosnące niepokoje dotyczące tego, w jaki sposób ludzie niszczą planetę i jak ona może się w końcu na ludziach zemścić. Film jest intrygujący i wysoce alegoryczny. Jennifer Lawrence gra postać, którą można interpretować jako Matkę Ziemię, a jej odnawiany, położony na odludziu dom zaczyna bez jej zgody gromadzić coraz większe grupy niszczących go squatersów. Ludzi wpuszcza do środka mąż Matki Ziemi, postać podobna do Boga (rola Javiera Bardema). Bada on, czy squatersi zjednoczeni w fanatycznym uwielbieniu będą w stanie wytworzyć normy społeczne. Aronofsky twierdzi co prawda, że elementy religijne, od zawsze obecne w jego twórczości, zostały tu wykorzystane tylko w formie opowieści o początkach ludzkości. Ale może takie rozdzielanie wątków nie jest konieczne, bo religia i ekologia pojawiały się już razem w filmach grozy.
Ciekawsza wydaje się próba pokazania, jak niszczenie środowiska wygląda z perspektywy planety. Reżyser mówił o tym filmie, że jest „migawką ze świata”, któremu grozi przeludnienie, ocieplenie klimatu, trująca polityka i wojna. Mówił, że jest to „opowieść o kobiecie, która została poproszona, by dawała i dawała, tak długo aż nie ma już czego z siebie dać”. „Mother!” składa się więc z coraz bardziej surrealistycznych i nieprzyjemnych do oglądania sytuacji (ostatnie pół godziny to czysty chaos), ale kamera koncentruje się przez większość czasu na twarzy Lawrence. Wypisane na twarzy niezadowolenie i niepokój Ziemia trzyma jednak nieźle pod kontrolą.
Uśmiech purytanina
Horror Aronofsky’ego, choć bardzo symboliczny, pojawia się w czasie, gdy tradycyjne filmy grozy przeżywają duży wzrost popularności (np. „It” Andresa Muschiettiego w pierwszy weekend wyświetlania zarobiło 180 mln dol.