Choć wielki jaszczur debiutował na dużych ekranach 70 lat temu, kolejne pokolenia widzów wciąż chcą Godzillę oglądać. Skąd bierze się ten fenomen?
„Oppenheimer”, „Biedne istoty” oraz „Czas krwawego księżyca” zdobyły w sumie aż 34 nominacje do Oscarów.
Amerykanie na różne sposoby próbowali zmierzyć się z „Godzillą” i popularnością kaiju – olbrzymich potworów z japońskiego studia Toho.
Zniszczona planeta, anarchia, wykorzystywanie więźniów – tak 2022 rok wyobrażali sobie filmowcy kręcący sci-fi.
Tytuł filmu mówi wszystko, co trzeba wiedzieć: na ekranie starcie tytanów, pojedynek, w czasie którego trzęsą się góry, a drapacze chmur rozsypują niczym domki z kart.
Dystrybutorzy liczą, że widzowie naprawdę zatęsknili za kinem, bo w najbliższych tygodniach roi się od atrakcyjnych premier. Wiele filmów będzie można oglądać też na pokazach przedpremierowych.
Wiele wskazuje, że filmowy pojedynek Godzilli z King Kongiem będzie pierwszym hollywoodzkim hitem czasów pandemii. Polacy niestety jeszcze poczekają, żeby się przekonać, kto wyszedł zwycięsko ze starcia dwóch ogromnych potworów.
Nie tylko zombie, świadomy robot i Godzilla, czyli o katalogu lęków, z którego czerpią dziś twórcy popkultury.
Japońska kinematografia, często estetycznie odrębna, potrafiła być inspiracją dla innych kultur.
„Blade Runner” i „Godzilla”... Rozmowa z Jackiem Rokoszem, animatorem i filmoznawcą z Łódzkiej Szkoły Filmowej.