Brudny Gary
Winston Churchill – najnowsza kreacja aktorska Gary’ego Oldmana
Trudno w ogóle rozpoznać Gary’ego Oldmana w charakterystycznej sylwetce Winstona Churchilla – z opasłym brzuchem, przygarbionego, z mocno zaokrągloną twarzą, podwójnym podbródkiem i resztką siwych włosów zaczesanych do tyłu. Żeby upodobnić się do 66-letniego brytyjskiego premiera, aktor spędzał cztery godziny w charakteryzatorni pod czujnym okiem słynnego Kazuhiro Tsuji, weterana make-upu. Zakładano mu maskę, dolepiano grube policzki, dodawano kilogramów, postarzano, codziennie na nowo starannie układając zmarszczki i blizny. Aktor zjawiał się w wytwórni Ealing jako pierwszy i po wyczerpującym dniu nagrań schodził z planu jako ostatni (usunięcie makijażu zabierało dodatkową godzinę). W sumie pracował po 18–20 godzin na dobę.
Reżyser Joe Wright, twórca takich przebojów, jak „Duma i uprzedzenie”, „Pokuta” czy „Anna Karenina”, zainteresował się projektem dwa lata temu, gdy przegłosowano brexit. W Europie narastała fala nacjonalizmów. Churchill ciekawił go jako człowiek z niezachwianą wolą pozbywający się wątpliwości w najtrudniejszych momentach. – Chciałem opowiedzieć historię człowieka, który popełnił mnóstwo błędów, w końcu jednak udowadnia, że to on ma rację – wyjaśnia brytyjski twórca. – Nie myślałem o nim jako o „tym” Churchillu. Postrzegałem go jako zabawnego, wrażliwego dziwaka twardo stąpającego po ziemi. I wyjątkowego mówcę, którego moc władania językiem zmieniła bieg historii. W trakcie realizacji docierały do nas coraz bardziej niepokojące wieści o kryzysie politycznym w Europie. Pojawiła się pokusa, by nasycić obraz aluzjami do współczesności, ale to tylko popsułoby film – dodaje, tłumacząc, że wybrał Oldmana, gdyż jedynie on się do tej roli nadawał.