Pierwsze literackie reakcje na katastrofę smoleńską pojawiły się w postaci krótkich utworów poetyckich bezpośrednio po tragedii – autorami najbardziej pamiętnych byli twórcy starszego pokolenia o uznanym dorobku. Zarówno Jarosław Marek Rymkiewicz, jak i Marcin Wolski oskarżali. Pierwszy z nich w wierszu „Do Jarosława Kaczyńskiego” pisał wprost: „Krew na kamiennych szarych płytach; Na białych rękawiczkach Tuska” i stwierdzał dobitnie: „To co nas podzieliło – to się już nie sklei/Nie można oddać Polski w ręce jej złodziei/Którzy chcą ją nam ukraść i odsprzedać światu/Jarosławie! Pan jeszcze coś jest winien Bratu!”. Drugi, dedykując „Na śmierć Prezydenta Kaczyńskiego” mediom, nawiązywał formalnie do pełnego goryczy utworu, który Julian Tuwim opublikował po zamordowaniu Gabriela Narutowicza. Wolski powtarzał za skamandrytą oskarżenie o fałsz: „Prawdę mając na ustach, a kłamstwo w kieszeni,/będąc zgodni ze stadem, z rozumem w konflikcie,/dzisiaj lekko pobledli i trochę stropieni,/jeśli chcecie coś zrobić, to przynajmniej milczcie!”.
Poezję inspirowaną katastrofą tupolewa publikowali twórcy znani i nieznani. Do tych pierwszych zaliczyć trzeba bez wątpienia także 38-letniego w 2010 r. Wojciecha Wencla. Wencel jest przede wszystkim autorem utworu „Matka Boska Smoleńska”, w którym wspomina o sołdatach dzielących wśród szczątków „wszystko co da się spieniężyć” i stwierdza, że spod krzyża na Krakowskim Przedmieściu „wieje żywe Słowo niosąc ludziom wzgardzonym osiem błogosławieństw”. Datą pierwszej rocznicy tragedii Wencel opatrzył wiersz zatytułowany „Ikar”, zaś w wyborze jego poezji znaleźć można także obszerny utwór „Pamiętnik z Krakowskiego Przedmieścia”.