Na początku było jak w sensacyjnym filmie: wielkie pieniądze, unikalne dzieła sztuki, potajemne negocjacje i nieoczekiwany finał. Teraz jest jak w mydlanej operze: wzajemne oskarżenia, wywlekanie rodzinnych brudów, niekończąca się tragikomedia. Tylko bohaterowie ci sami: familia Czartoryskich.
Losy kolekcji Czartoryskich budzą skrajne emocje
Zakupowi przez skarb państwa kolekcji Czartoryskich z flagową „Damą z łasiczką” Leonarda da Vinci towarzyszyły skrajne opinie: od uznania po potępienie. Już wówczas uważałem, że decyzja była słuszna, co starałem się precyzyjnie uzasadnić (POLITYKA 2/2017). I zdania nie zmieniłem. Teraz gromy posypały się ponownie. Na głowy Czartoryskich za „wyprowadzenie” z Polski całej kwoty, którą zarobili na sprzedaży, a przy okazji na głowę ministra kultury i dziedzictwa narodowego Piotra Glińskiego za tamtą transakcję – z powszechnym sugerowaniem, że przyłożył rękę do ograbienia budżetu z kwoty ponad 400 mln złotych.
Otóż, po pierwsze, o ograbieniu nie ma mowy, bo jednak dzieła sztuki i nieruchomości, na wolnym rynku warte wielokrotnie więcej, pozostają (i tak będzie już zawsze) w rękach państwa. Bardziej złożona jest kwestia transferu pieniędzy do raju podatkowego w Liechtensteinie.
Czytaj także: Czy kolekcja Czartoryskich to dobry zakup?
Czartoryscy ograbili polski budżet?
Czytając masowe wypowiedzi internautów, nie można mieć wątpliwości: w 95 proc. dyszą z oburzenia na księcia, który ograbił Polskę z tak wielkich pieniędzy.